Więcej o: Święty Franciszek z Asyżu otrzymujący odpust Porcjunkuli

Rafał Hadziewicz Św. Franciszek z Asyżu Św. Franciszek z Asyżu otrzymujący odpust Porcjunkuli
1878
Sygn. d.śr., nad księgą: Ro. p. 1878. Raf. Hadziewicz malo. mnie/w 76 ro: ży: swego
Olej, płótno
210 x 107

Kościół Bernardynów w Kole, ołtarz boczny w lewej nawie

Informacje wraz z opisem obrazu zamieścił w książce opisującej Koło, regionalista, krajoznawca i historyk Michał Rawita-Witanowski. Opis, mający niewątpliwie wartość historyczną zawiera jednak kilka błędów zarówno, ikonograficznych, jak i dotyczących sygnatury oraz datowania. Określając typ przedstawienia nazywa go autor: „Porcyunkuł" czyli zjawienie się Dzieciątka Jezus św. Franciszkowi. W istocie św. Franciszek namalowany jest w chwili, gdy z rąk Madonny odbiera rulon zapisanego papieru, interpretowany zgodnie z historią jego życia jako obietnicę odpustu zupełnego dla wiernych, jednak na kolanach Maryi namalował artysta nie Dzieciątko, ale skrzydlate putto, zaś Jezus, który ukazał się świętemu, obiecując ów odpust, wyłania się z chmur w górnej części obrazu. Niepoprawnie odczytana została także sygnatura, przez co datę powstania dzieła przesunął Witanowski na rok 1888, czyli dwa lata po śmierci artysty.

Obraz malowany jest delikatnie, cienkimi warstwami farby, a dukt pędzla jest całkowicie zatarty. Zastosował tu artysta subtelny światłocień, budując scenę zatopioną w lekkim mroku, z którego wyłaniają się poszczególne postacie. Delikatnie przymknięte, opuszczone w dół oczy Marii przywołują skojarzenie z Madonnami Rafaela. Ascetyczna sylwetka świętego Franciszka, zastygła w niemej ekstazie. Surowa, szczupła twarz zwrócona jest ku Maryi, przed którą klęczy z szeroko rozłożonymi rękami. Niemal identyczną pozę ma św. Szymon Stock na obrazie z kościoła pokarmelickiego (obecnie seminaryjnego) w Warszawie (kat. III/90) i szkicu z Lwowskiej Galerii Sztuki (kat. III/91). Pomimo wyrazu ekstazy malującej się na twarzy świętego i widocznej w jego sylwetce, całość pozbawiona jest emocji, widać tu raczej dążenie do ideału piękna niż próbę oddania „ducha”. Zdecydowanie słabo namalowana została sylwetka Jezusa, widoczne są tu błędy anatomiczne, niestosowna wręcz „miękkość” modelunku, zbyt duże, niemal kobiece wcięcie w talii. Czy owa słabość górnej partii obrazu przyczyniła się do zakrycia go, wkrótce po namalowaniu, sukienkami złocistemi, koronami i t. p. pseudo-ozdobami, o których pisze Rawita-Witanowski, trudno wobec braku jednoznacznych informacji odpowiedzieć, można jednak wysnuć takie przypuszczenie.

 

Powrót