Zjazd diabłów i czarownic na Łysą Górę Grzegorz Kucharski

Grzegorz Kucharski, ur.1958
Nowa Słupia 1977
Drewno, bejca
Wys.44, szer.46, głęb.29 cm
MNKi/E/4434

Łysa Góra (Łysiec) i jej naturalne warunki - stosy kamieni o dziwnych kształtach i ogromnych niekiedy rozmiarach, łyse polany i gęste mgły - zawsze pobudzały ludzką wyobraźnię. Dzikość miejsca i pierwotność przyrody uczyniły ją miejscem dawnych kultów pogańskich, a od wieku XIX sabatów - ekstatycznych zgromadzeń czarownic i diabłów. Wierzono, że podczas tych spotkań wiedźmy doskonaliły rzemiosło przygotowując nowe czary i tajemnicze mikstury. Przy ich pomocy zsyłały na ludzi i zwierzęta choroby i śmierć, odbierały krowom mleko, wywoływały burze, zatruwały żywność i wodę, porywały lub podmieniały dzieci, odbierały miłość mężów i narzeczonych. Czarownice - istoty na wpół demoniczne wspomagane siłą demonów (szatanów, czartów, biesów, kusicieli) miały zdolność unoszenia się w powietrzu - płot nie płot, wieś nie wieś, nieś mnie biesie, nieś). Początkowo ukazywano je na dzikich zwierzętach, czarnych koniach, ogromnych kogutach, a następnie ożogach, łopatach, żerdziach i miotłach. Powszechna wiara w diabły i czarownice, ugruntowana w wiekach średnich, przetrwała nawet do początku XX stulecia, natomiast mit o nich żyje nadal w barwnych miejscowych legendach. Nawiązuje do nich Grzegorz Kucharski, który zaczął rzeźbić około 1973 r. zachęcony sukcesami starszego brata, Aleksandra. Jako mieszkaniec Nowej Słupi szukał inspiracji w bogatej lokalnej tradycji, zwłaszcza legendach o demonach i czarownicach zamieszkujących Góry Świętokrzyskie.
Rzeźbę Zjazd diabłów i czarownic na Łysą Górę wykonał w dużym klocku drewna lipowego komponując scenę na dwóch poziomach.
W wydrążonej pośrodku niszy, umieścił niepełną sylwetkę diabła, po prawej stronie całą jego postać (z widłami), po lewej czarownicę na miotle. Ponad ich głowami wyrzeźbił szatana dźwigającego ogromny głaz. Sylwetki postaci są mocno uproszczone, twarze zdeformowane, a głębokie bruzdy wypełnione czerwoną farbą. Rzeźba ilustruje treść legendy o sabatach czarownic i powstaniu gołoborza, powszechnie znanej w okolicy. Wśród licznych jej wariantów znajduje się wersja zanotowana w 1953 r. przez ks. Walentego Ślusarczyka, ówczesnego proboszcza Słupi Nowej. Być może to ona zainspirowała naszego rzeźbiarza. Przytaczam ją w dosłownym brzmieniu.
Góry Świętokrzyskie to siedlisko czarownic i diabłów, a że ci szkodzą ludziom, więc dla ochrony, od czasów wiary świętej, od Mieszka I budowano wokół kaplice, a nawet klasztory Św. Katarzyny i Świętokrzyski w tym celu wzniesiono. Tego już było za dużo dla rodziny czartowskiej. Zwołano czartów na wielką naradę by ułożyć plan zniszczenia nieprzyjaciół piekła na ziemi i zapewnić trwały rozwój królestwa szatańskiego na słowiańskiej ziemi. Różne podawano sposoby zniszczenia wiary na ziemi, lecz jeden najbardziej przypadł do gustu zwolennikom panowania Belzebuba. Po naradzie wysłano jednego sprytnego, a mocnego diabła w Tatry by przyniósł olbrzymią skałę i rzuciwszy z góry rozbił nią miejsce święte. Biedak łakomczuch za dużą urwał skałę i niósł ją powoli, a przez to spóźniony usłyszał głos z ziemi i zobaczył jasność ze świątyni. Była to pasterka, a diabeł myślał, że to dzień, a w dzień latać mu nie wolno, więc puścił głaz., a sam upadając został zabity i upadł na Klonowej Górze. Diabli się o tym dowiedzieli i piekło żałobę ogłosiło, a łzy szatańskie upadając na ziemię twardniały i w głazy się zamieniały. Stąd tyle głazów na Łysej Górze, a miejsca te noszą nazwę Gołoborze. Na nich to czarownice ze złymi duchami w noc sabatu figle i harce wyprawiają.

Oprac. Janina Skotnicka

Powrót