Zbiory online
Pejzaż wieczorny - droga
Informacje o obiekcie:
Dział / Oddział: | Malarstwo i rzeźba |
Typ obiektu: | Obraz |
Datowanie: | 1902 |
Autor: | Iwan Trusz (1869-1941) |
Miejsce powstania lub znalezienia: | Włochy, Rzym |
Technika: | olej |
Materiał: | tektura |
Wymiary: | 110 x 71 cm (w ramie: 123 x 85 x 10,5 cm) |
Nr inwentarzowy: | MNKi/M/1176 |
Iwan Trusz w krakowskiej Szkole Sztuk Pięknych, gdzie studiował w latach 1891-1897, był uczniem między innymi Leona Wyczółkowskiego i Jana Stanisławskiego. Niewątpliwie wpływ tych dwóch malarzy, szczególnie mistrza pejzażu Stanisławskiego zaważył na jego artystycznych losach. Trusz malował bowiem przede wszystkim pejzaże. Był to często majestatyczny Dniepr szeroko rozlewający swe wody, rozciągające się po jego brzegach rozległe pola i stepy ukraińskie, a czasami drobne wycinki tej naddnieprzańskiej krainy – pojedyncze stogi siana, osamotnione drzewa, ukwiecone rośliny w ogrodzie czy sadzie. Malarz był jednak zafascynowany nie tylko rodzimym krajobrazem. Wiele podróżował, odwiedzając egzotyczne dla niego miejsca. Zachwycił go nie tak przecież odległy Krym, ale także Włochy, Palestyna i Egipt. To właśnie we Włoszech, które odwiedził dwukrotnie w 1902 i 1908 roku powstały jego liczne obrazy, których bohaterem była zachwycająca jego wrażliwą duszę natura. Tę wrażliwość nabył już w dzieciństwie, kiedy to nieustająco obcował z otaczającą go wiejską przyrodą. Więź z naturą i osobisty stosunek do niej charakteryzowały całą jego twórczość. Malarz kontemplował przyrodę, gdziekolwiek się znalazł i twórczo przetwarzał otaczające go widoki. Zmieniające się nieustannie światło nie pozwalało mu na wypuszczanie pędzla z ręki, stąd jego dorobek twórczy jest tak olbrzymi. Malował pejzaże w pełnym słońcu, ale także o świcie, o zachodzie i w nocy- w blasku księżyca. Powtarzał nieustająco te same motywy czerpiąc inspirację z faktu, że tak różnie wyglądają w różnym oświetleniu.
Artysta wędrował po słonecznej Italii w poszukiwaniu świeżych pomysłów. I nie chodziło tu o krajoznawcze odwzorowywanie mijanych na swej drodze zabytków, ale o oddanie nastroju, który towarzyszył mu w tej wędrówce i uchwycenie zupełnie odmiennego niż w dalekiej rodzinnej Ukrainie światła. Trusz był z natury romantyczny, wrażliwy nie tylko na krajobraz, ale także na sztukę i literaturę. Nie mógł więc przejść obojętnie wobec takiego miejsca jak Via Appia Antiqua w Rzymie. Wyjątkowy klimat tego miejsca wciąż polega na połączeniu wielowiekowej historii z sielską przyrodą i lazurowym niebem. Działo się tu na przestrzeni wieków wiele. Tę najstarszą drogę starożytnego Imperium Rzymskiego, która miała swój początek w Wiecznym Mieście, a potem przecinała południową część Półwyspu Apenińskiego zaczęto budować już w IV wieku p.n.e. Nic więc dziwnego, że w XIX stuleciu, kiedy modne stały się krajoznawcze wędrówki, odrestaurowano częściowo ten stary szlak i przywrócono jego świetność na odcinku pierwszych 11 mil. Kiedy więc artysta odwiedził Rzym, dotarł i do tego zakątka miasta, aby ulec tam całkowitej nim fascynacji. Zawsze zachwycały go samotne drzewa, które malował nieustająco. Tu miał cudowne w swych kształtach pinie, które obok cyprysów były jego ulubionymi drzewami, malownicze ruiny tajemniczych budowli i pradawną historię. A także, a może przede wszystkim światło, które zafascynowało go do tego stopnia, że malował po wielokroć dokładnie ten sam motyw z dokładnie tego samego miejsca. Zmieniały się tylko drobiazgi, czasem dochodził drobny sztafaż, ale za każdym razem obraz był inny, bo zupełnie inne było światło.
Kielecka Via Appia to nokturn. Źródłem światła nie jest tu słońce, lecz niedawno wzeszły księżyc, którego okrągła tarcza wychyla się zza korony pinii. Niebo nie przybrało jeszcze głębokich barw nocy. Niebiesko-fioletowy z odcieniem stalowej szarości i domieszką brudnego różu nieboskłon króluje nad prawie pustym krajobrazem . Obraz podzielony jest na dwie prawie równe strefy, z których dolna to ziemia, a górna niebo. Droga zmierzająca ku horyzontowi z ledwie zaznaczonymi poziomymi uderzeniami pędzla jasnymi kamieniami na pierwszym planie, stanowi centralny motyw dolnej części kompozycji. Po jednej jej stronie tonie w narastającym mroku płaski krajobraz z zaznaczonymi w oddali drzewami, po drugiej natomiast góruje dominująca w kompozycji ceglana ściana z załomami, będąca fragmentem jakiejś zniszczonej antycznej budowli. Pomiędzy nią a drogą wyrasta pinia, której rozłożysty parasol króluje nad pejzażem. Nieco dalej widnieje kolejna sosna, za nią następny fragment ruin i majacząca gdzieś na horyzoncie grupa drzew. Nic więcej. Nic się nie dzieje. Dominuje nastrój nostalgii, tajemniczości, ale przede wszystkim niesamowitego spokoju. Potęguje go kolorystyka obrazu utrzymana w dominujących zgaszonych błękitach, szarościach, zieleniach i brązach. Farby nakładane są długimi pociągnięciami pędzla, którego dukt jest widoczny, jak w większości malowanych z pasją obrazów Trusza.