Portret Heleny Radziszewskiej

Portret_HelenyJan Błyskosz (1931-1992)
1978
Olej na desce
58 x 50,5 cm
MNKi/Ż/175

Wśród wielu wizerunków osób bliskich Stefanowi Żeromskiemu na ekspozycji stałej w Muzeum Lat Szkolnych pisarza znajduje się portret imaginacyjny największej młodzieńczej miłości przyszłego literata – Heleny z Zetheimów Radziszewskiej.

Oprac. Magdalena Silwanowicz

 


Wśród wielu wizerunków osób bliskich Stefanowi Żeromskiemu na ekspozycji stałej w Muzeum Lat Szkolnych pisarza znajduje się portret imaginacyjny największej młodzieńczej miłości przyszłego literata – Heleny z Zetheimów Radziszewskiej.
Helena to młodsza siostra macochy Stefana – Antoniny z Zetheimów Żeromskiej, którą jego ojciec – Wincenty poślubił w listopadzie 1880 roku. Już wtedy Żeromski mógł poznać swoją „ciocię”, ale prawdopodobnie był jeszcze zbyt młody, aby wywołała ona płomień w jego sercu. Wybuchł uczucia nastąpił dopiero w lecie 1884 roku. Helena była starsza od Stefana prawie dziesięć lat. Przyszła na świat w Siedlcach 19 lutego 1855 roku, dwanaście lat po narodzinach swojej starszej siostry. W dniu jej ślubu była już jednak mężatką. Wyszła za mąż prawie trzy i pół roku wcześniej za Leona Radziszewskiego – naczelnika stacji kolejowej w Mińsku Mazowieckim, a potem w Białej Podlaskiej, Łukowie i Mławie. Urodziła trzy córki: Józefę, Marię i Zofię.

Wiadomo o niej dużo, ale tak naprawdę nie wiadomo jednak jak wyglądała, gdyż nie udało się odnaleźć jej podobizny. Biografowie Żeromskiego podejmowali liczne próby odkrycia konterfektu pięknej Heleny. Szukano w Kielcach, Białej Podlaskiej, Mińsku i Mławie. Bezskutecznie. Aleksandra Dobrowolska, która stworzyła muzeum, w scenariuszu napisała, że należy dążyć do odnalezienia fotografii Radziszewskiej, a gdyby to nie okazało się możliwe, warto pokusić się o stworzenie imaginacyjnego portretu Heleny. Tę myśl podchwyciła pani kustosz Kazimiera Zapałowa, która przekonała do pomysłu Jana Błyskosza – malarza, historyka sztuki i konserwatora zabytków. Przybył on do Kielc z Krakowa w 1971 roku i przez dziewięć lat kierował muzealną pracownią konserwatorską. Przygotowania do namalowania obrazu rozpoczął podobno od dogłębnej analizy odpowiednich fragmentów Dzienników Żeromskiego. Znalazł tam między innymi takie zdania dotyczące Heleny:

Jest ona piękną najgorszą, najniebezpieczniejszą pięknością.
Jak ona prześlicznie wygląda za białą woalką… Te oczy, te białka biało-niebieściutkie, różowe od wiatru jesiennego policzki, wymykające się spod kapelusza siwiejące włosy… i to moje, moje wszystko!
Te oczy nie mają nazwy.
W wielkich oczach bladoniebieskich jak niebo północy śmieje się wieczna ironia dusz przeżytych.
…wielkie oczy zasłonięte rzęsami, na białym czole znać niebieskie żyłki, na policzkach delikatny rumieniec…
…jej czarne włosy, odbijają od poduszki bladość marmurowo białych rysów. Ta uśpiona twarz bywa czasem posągowo, poważnie piękną.

Jak więc można jej było nie kochać? Zakochany młodzian całą ostatnią kartę Dziennika z 1885 roku pokrył najdroższym dla niego imieniem powtarzanym niemal obsesyjnie: Helunia, Hela, Helutka, Heluta, Heluśka, Halka, Hellenisko, Hella, Helena, Helena, Helena… Helena to jego …gwiazda życia. Matka, siostra, przyjaciel. Burza, co z chłopca stworzyła mężczyznę… W innym miejscu swego pamiętnika wyznaje: Hela… Ja się po prostu modlę do niej. Tak – to moja religia.
Możliwe, że gimnazjalista wdając się w romans ze starszą, ale powabną mężatką zrobił to z pełną premedytacją, dbając o swój rozwój duchowy. W Dzienniku pod datą 14 września 1885 roku zanotował bowiem taką oto opinię Juliana Ochorowicza, współczesnego mu psychologa:
Nic tak nie uszlachetnia młodzieńca, jak przyjaźń i zaufanie starszej, ale młodej (i koniecznie przystojnej) kobiety… Jednak kilka dni później, 9 października, kilka stron dalej Żeromski pisał o niszczycielskiej sile swego uczucia: Przed namiętnością ustąpiło wszystko. Żadnej książki nie miałem w tym tygodniu w ręku. Nie dbam o nic. Podobno wyglądam obrzydliwie, schudłem i zżółkłem.

Z prawie 300 listów do Heleny, o których pisarz wspomina w Dziennikach, zachował się tylko jeden i to wyłącznie dlatego, że nigdy nie został wysłany, lecz wklejony do jedenastego tomiku pamiętnika pod datą 12.12.1886. W liście napisanym dzień wcześniej zakochany Stefan wyznał:

…Ty czujesz to, że nikt Cię nie kochał moją miłością, tym wszystkim, co jest w człowieku: dobrem i złem, namiętnością i platonizmem, rozumem i wolą.

Helena najprawdopodobniej przechowywała listy od Stefana. Pisała: Nie mam serca niszczyć Twoich listów, a boję się je chować. Niestety, mimo że jeszcze w latach międzywojennych epistoły Żeromskiego istniały, w niewyjaśnionych okolicznościach zaginęły i do dziś przetrwały tylko te wklejone do Dzienników. Możemy w nich przeczytać takie na przykład płomienne wyznanie: Jedyny mój Stefanie! Życie bez Ciebie wydaje się tak strasznie pustym i bezcelowym…

Mijał czas. 31 maja 1890 roku po przypadkowym spotkaniu z kobietą, która jeszcze do niedawna była całym jego światem Żeromski napisał: Dwa lata temu szalałem za nią, a dziś nareszcie, po tylu cierpieniach zniesionych dla pani Heleny, widzieć ją będę pierwszy raz w życiu obojętnie, mając w pamięci – Natuchnę. Już kochał inną, więc z miłości bez granic, bez pamięci, z szaleństwa tylu lat nie zostało nic, nawet garść popiołu.

Portret Radziszewskiej z kieleckiego muzeum przedstawia kobietę z czasów, kiedy Stefan nie mógł bez niej żyć. Około trzydziestoletnia wtedy Helena z wyobraźni Błyskosza – podobnie jak z pamiętnikarskich opisów – to istota zalotna i urodziwa. Uwagę zwracają jej duże błękitne oczy i kształtne czerwone usta. Szczupła twarz z regularnie zarysowanym nosem i brodą oraz lekko zarumienionymi policzkami okolona jest przez średniej długości czarne, miejscami siwiejące włosy opadające miękko na szyję. Wiotka postać kobiety ukazana została do pasa i wdzięcznie przegięta. Zwraca uwagę jej wąska talia, obfity biust eksponowany dużym dekoltem, zgrabne ramiona. Ubrana jest w brązową obcisłą suknię, której trójkątny dekolt obwiedziono białą koronką. Jej głowę zdobi czarny, płaski kapelusz z dużym rondem i białą przejrzystą woalką, którą kobieta poprawia zalotnym ruchem prawej dłoni w ciemnej rękawiczce. Helena ukazana jest na złotozielonkawym tle z powtarzającym się motywem liści kasztanowców, co jest zapewne nawiązaniem do ulubionego miejsca schadzek zakochanych – kieleckiego parku, w którym dominowały właśnie te drzewa.

Opisywany portret nie jest jedynym wizerunkiem pięknej Heleny. W magazynie Muzeum Lat Szkolnych Stefana Żeromskiego przechowywane są dwa szkice wykonane w trakcie prac nad obrazem. Pierwszy z nich to rysunek ołówkiem i węglem na kartonie, drugi – utrzymana w stonowanych barwach akwarela, na której od zielononiebieskiego drugiego planu odbija się postać kochanki Żeromskiego w brązowawej sukni i czarnym kapeluszu.


Portret Heleny Radziszewskiej został namalowany specjalnie dla Muzeum Lat Szkolnych Stefana Żeromskiego i zakupiony od autora, który umieścił swą sygnaturę w prawym dolnym rogu obrazu, 5 maja 1978 roku. Od tego czasu uzupełnia i zdobi muzealną ekspozycję.

Oprac. Magdalena Silwanowicz

 

LITERATURA:

1. Pierwsza miłość pisarza – na portrecie z wyobraźni, „Echo dnia”, nr 113, 20-21 maja 1978.
2. B. Wachowicz, Ogród młodości, Warszawa 1990.
3. K. Zapałowa, Muzeum Lat Szkolnych Stefana Żeromskiego, Kielce 1996.
4. S. Żeromski, Dzienniki, oprac. i przedm. Jerzy Kądziela, t. 2-3, Warszawa 1964, t.4-5, Warszawa 1965.

Powrót