Obiekt tygodnia
Chrystus w Emaus
Chrystus w Emaus
malarz flamandzki (wg Rubensa)
XIX wiek
olej, płótno
60 x 75 cm
MNKi/M/363
Wśród wielu dzieł o tematyce biblijnej zdobiących ściany Apartamentu Biskupiego Dawnego Pałacu Biskupów Krakowskich w Kielcach znajduje się obraz nieznanego, zapewne dziewiętnastowiecznego malarza. Gdy na początku lat siedemdziesiątych został on włączony w skład muzealnej kolekcji, uważano go za dzieło siedemnastowiecznego malarza flamandzkiego, a przedstawioną scenę identyfikowano jako opisaną w Ewangelii wizytę Chrystusa w domu celnika Zacheusza. Pojawiło się przypuszczenie, że obraz wyszedł spod pędzla jednego z uczniów Jacoba Jordeansa. Z biegiem czasu udało się ustalić, że powstał on dopiero w wieku XIX i jest kopią malowidła barokowego mistrza pędzla Petera Paula Rubensa. Wieczerza w Emaus, bo tę scenę przedstawiono na obrazie, została opisana w Ewangelii św. Łukasza (Łk 24, 13–35), i miała miejsce po zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa. Trzy dni po jego śmierci dwaj uczniowie – Kleofas i określany w tradycji różnymi imionami jego młodszy towarzysz, opuścili Jerozolimę, zapewne ze strachu przed przewidywanymi represjami. W drodze dołączył do nich nieznajomy wędrowiec zmierzający w tym samym kierunku. Rozmawiając o tym, co niedawno się wydarzyło, mężczyźni dotarli do wsi zwanej Emaus, gdzie postanowili zatrzymać się na posiłek i nocleg. Namówili nieznajomego, aby towarzyszył im przy spożywaniu wieczerzy. Ten zgodził się i zasiadł z nimi do stołu. Zanim zaczęli jeść „wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im”. Jak podaje ewangelista dopiero wtedy „otworzyły się im oczy i poznali Go”. Ale było już za późno. Chrystus zniknął. Oni natomiast, nie bacząc na niebezpieczeństwo, które mogło im grozić, z wielkim entuzjazmem i radością powrócili do Jeruzalem, aby oznajmić innym uczniom, że ich mistrz rzeczywiście zmartwychwstał. Scena uwieczniona przez artystę to chwila tuż po rozpoznaniu, ale jeszcze przed zniknięciem Jezusa. Ten moment był jednym z ulubionych motywów ikonograficznych zaczerpniętych z Nowego Testamentu. Przez wyjątkowy dramatyzm szczególnie upodobali go sobie artyści barokowi.
Pierwowzór kieleckiego obrazu powstał w roku 1638. Dwa lata później, podczas aukcji, która odbyła się po śmierci Rubensa, w jego posiadanie wszedł król hiszpański Filip IV, dlatego obecnie dzieło stanowi część kolekcji madryckiego Muzeum Prado. Można go oglądać nie tylko w muzealnej sali, ale również na stronie internetowej (https://www.museodelprado.es/en/the-collection/art-work/the-supper-at-emmaus/1086e8ad-8cda-424d-860c-3d147545ae48). Porównanie tych dwóch obrazów pozwala stwierdzić, że kielecka kopia, mimo że znacznie mniejszych rozmiarów, jest całkiem dobrze, choć bez właściwej oryginałowi wirtuozerii, namalowanym płótnem. Jak można się tego spodziewać, obraz kielecki nie jest jedynym powtarzającym dzieło Rubensa. W zbiorach Lwowskiej Narodowej Galerii Sztuki znajduje się kolejna wzorowana na rubensowskiej Wieczerza w Emaus, autorstwa polskiego malarza barokowego, twórcy obrazu w ołtarzu głównym kieleckiej katedry, Szymona Czechowicza. Tę XVIII-wieczną kopię zaprezentowano nieco ponad dwa lata temu na wystawie monograficznej artysty w Muzeum Narodowym w Krakowie. Wydaje się jednak, że to płótno, namalowane przecież przez „geniusza baroku”, jak określono go w tytule wystawy, mimo że pochodzi z epoki, jest mniej udane od kieleckiego – płaskie i niedopracowana kolorystycznie. Innym dziełem powtarzającym kompozycję Rubensa jest wizerunek eksponowany w kościele Mariackim w Gdańsku. Tym razem scena została przedstawiona w odbiciu zwierciadlanym i dokładnie odwzorowuje grafikę, którą w roku powstania obrazu na jego podstawie wykonał w Antwerpii Hans Witdoeck (https://en.wikipedia.org/wiki/Hans_Witdoeck#/media/File:Maaltijd_in_Emmaus.jpeg). Grafika ta, rozprowadzona ówczesnym zwyczajem po Europie, z całą pewnością posłużyła za wzór dla wielu europejskich malarzy, którzy na jej podstawie powielali motyw Rubensa.
Kielecki obraz jest identyczny z pierwowzorem mistrza baroku. Jedyna różnica polega na obcięciu nieco górnej partii kompozycji. Na kopii nie zmieściło się krzyżowe sklepienie krużganków, na których tle rozgrywa się biblijny epizod.
Wydaje się, że jest to zwykła rodzajowa scena. Nie ma tu ani chórów anielskich, ani nawet aureoli nad głową Jezusa. A jednak uważny widz od razu zauważy, że oto dzieje się coś bardzo ważnego. Jego uwagę przykuwa postać siedzącego u szczytu stołu Chrystusa w błękitnej sukni i purpurowym opadającym na plecy mocno sfałdowanym płaszczu. Zmartwychwstały unosi ku górze natchnioną twarz i prawą ręką wykonuje gest błogosławieństwa nad chlebem. Po drugiej stronie stołu nakrytego białym obrusem ukazani zostali, wpatrzeni w niego z niedowierzaniem, dwaj mężczyźni – starszy, na pierwszym planie, siedzący na renesansowym krześle, i młodszy zrywający się zza stołu i jednocześnie unoszący prawą ręką w geście szacunku swój wędrowny kapelusz. Za nimi, jak zwykle w scenie z Emaus, stoi otyły karczmarz w charakterystycznej czapeczce i z dzbanem w opuszczonej dłoni. Jego postać wydaje się być nieco groteskowa. W ten sposób malarz podkreślił jego przypadkowość w tym miejscu, a co za tym idzie brak świadomości, że oto rozgrywa się przed nim coś niezwykle ważnego. Mimo że patrzy on uważnie na Jezusa, widać wyraźnie, że zupełnie nie rozumie tego, co się dzieje. Jego beznamiętna twarz kontrastuje ze spojrzeniami Mistrza i uczniów.
Scena osadzona jest w pomieszczeniu, które nie do końca przypomina przydrożną bliskowschodnią gospodę z czasów Jezusa. Jego wnętrze otwiera się kolumnowym krużgankiem na krajobraz z elementami dość monumentalnej barokowej architektury, z pewnością nieprzystającej ani do tego czasu, ani do miejsca. W tle za budynkami widać fragment górzystego pejzażu przywodzącego na myśl klimaty włoskie i górującego nad nim przedwieczornego nieba pokrytego lekko różowiejącymi obłokami. Ten spokojny krajobraz można uznać za kontrast dla pełnej dramatyzmu sceny wewnątrz.
W przestrzeni obrazu dostrzec można również zwierzęta, które znalazły się tu nie przypadkowo i z całą pewnością mają znaczenie symboliczne. Obok Jezusa stoi przypatrujący się ludziom pies, który w czasach biblijnych nie był specjalnie ceniony, ale w baroku stał się symbolem odwagi, wierności, lojalności, uczciwości i bezwarunkowej miłości. Na drążku ponad głowami uczniów siedzi czerwona papuga, czyli ptak, który może posługiwać się ludzką mową, ale jej nie rozumie, tak jak uczniowie, którzy nie byli w stanie pojąć tego, o czym mówił Jezus, a co za tym idzie nie rozumieją sensu jego męki i śmierci. Jednocześnie fakt, że papuga umie naśladować ludzki głos może być powiązany z zachętą św. Bazylego, który wzywał „Naśladuj też ty człowiecze głos apostołów, którzy chwalili Boga i chwal i ty”. Z ewangelicznej opowieści wiemy, że uczniowie przedstawieni na obrazie za chwilę pobiegną do Jerozolimy, wychwalając boską wszechmoc. W głębi, na tle pogodnego nieba, ukazana została sowa, nocny ptak, który bez trudu porusza się w ciemnościach. Zdaje się to podkreślać myśl, iż w dociekaniu prawdy nie możemy zdawać się jedynie na zmysły. Uczniowie nie rozpoznali Jezusa, a „oczy ich były jakby na uwięzi”, mimo że do niedawna spędzali z nim prawie cały swój czas i to przez długie trzy lata. Nie sposób patrzeć ludzkimi oczami na kogoś, kto trwa ponad czasem.
Innym symbolicznym elementem przedstawienia jest widoczna w łuku arkady winna latorośl, która w sztuce chrześcijańskiej łączyła się z osobą Chrystusa, ideą nieśmiertelności i zmartwychwstania oraz z eucharystią. Nakryty białym obrusem stół i chleb w rękach Jezusa również mają kierować myśli widza ku temu sakramentowi. W stojącej na stole ceramicznej misie z jedzeniem dostrzec można, obok innych wiktuałów, ćwiartki jajka, które jest symbolem zmartwychwstania.
Obraz utrzymany jest w tonacji ciepłych brązów, z dominującą jednak plamą czerwieni po prawej stronie. Od tych ciepłych barw odcina się biel leżącej na stole serwety, a nad nią fragment jasnego szarobłękitnego nieba z obłokami barwionymi przedwieczornym słońcem. Ważną rolę, jak na barokowe dzieło przystało, ogrywa tu światło wydobywające postaci z mroku i przyciągające wzrok widza ku osobie Jezusa Chrystusa.
Obraz Petera Paula Rubensa, stanowiący pierwowzór dla kieleckiego dzieła, pochodzi z najbardziej dojrzałego okresu twórczości mistrza. Kopista starał się powtórzyć go wiernie i osiągnął swój cel.
Oprac. Magdalena Silwanowicz