Ostatnie sosny

Franciszek Kostrzewski (1826–1911)
1896
olej, płótno
231 x 145 cm
MNKi/D/1854

 

Franciszek Kostrzewski to jeden z kilku artystów, którzy przez związki z ziemią świętokrzyską są w kieleckim muzeum szczególnie wyróżnieni. W zbiorach znajduje się 12 jego prac, z których tylko dwa rysunki i jedna akwarela, ze względu na technikę, w jakiej zostały wykonane, nie są eksponowane na stałe.

Powiązania Kostrzewskiego z regionem sięgają jego wczesnego dzieciństwa, kiedy to po upadku powstania listopadowego z całą rodziną osiadł w dawnym województwie sandomierskim, prawdopodobnie w okolicach Samsonowa. Potem, jako młody, dobrze zapowiadający się malarz, przybył z artystyczną wizytą do Kielc. Zaprosił go naczelnik powiatu, a jednocześnie wielki miłośnik sztuki, kolekcjoner i hojny mecenas artystów, Tomasz Zieliński. To w jego gościnnych progach, u stóp wzgórza zamkowego, po raz pierwszy doszło do spotkania Franciszka Kostrzewskiego z Józefem Szermentowskim, co miało duży wpływ na artystyczną karierę Szermentowskiego. Kostrzewski stał się mentorem młodego adepta sztuki z Bodzentyna. Obydwaj często przemierzali razem świętokrzyskie szlaki, wypatrując malowniczych zakątków, które można by przenieść na płótno. Szermentowski miał się od kogo uczyć, bo, jak w 1911 roku napisał w pośmiertnym wspomnieniu o Kostrzewskim poeta i kolekcjoner Wiktor Gomulicki, „Nie ma […] w Polsce malarza, który posiadł w tym stopniu, co Kostrzewski, poczucie swojskości. To poczucie, którego żadne studia nie stworzą, było przyrodzonym darem artysty”.

Miłość do natury zakiełkowała we Franciszku już gdy był kilkuletnim chłopcem, który z Warszawy przeprowadził się na świętokrzyską wieś. Nie tylko znakomicie się tam bawił pomiędzy malowniczymi pokrytymi bujną roślinnością pagórkami, ale również, choć może nie całkiem świadomie, chłonął całym sobą ich niezaprzeczalny urok, budując swoją artystyczną wrażliwość. Wspominał o tym zresztą malarz w swoich pamiętnikach. Jego pierwsze dziecięce rysunki, stworzone pod świętokrzyskim niebem, były wynikiem wnikliwej obserwacji przyrody, życia ptaków i zwierząt, ale również mieszkańców wsi i ich obyczajów. Uwiecznianie otaczającego go świata stało się dla młodzieńca na tyle istotne, że, mimo niezadowolenia rodziny, ostatecznie postanowił poświęcić się sztuce i rozpoczął studia w warszawskiej Szkole Sztuk Pięknych. Jego profesorami byli cenieni ówcześnie pejzażyści – Chrystian Breslauer i Marcin Zaleski, a także specjalizujący się w malarstwie pejzażowo-rodzajowym Jan Feliks Piwarski.

Po studiach Kostrzewski odwiedził ważne dla europejskiej sztuki miejsca: Drezno, Berlin, Wiedeń, Brukselę i Paryż. Z całą pewnością pogłębił tam swą wiedzę o malarstwie i zetknął się z nowymi trendami, zwłaszcza z malarstwem barbizończyków. Była to jednak zbyt krótka podróż, aby znacząco zaważyć na jego twórczości. Jak później pisał we wspominanych już pamiętnikach, pozostał wierny rodzimym inspiracjom: „Będąc ciągle w kraju, kraj tylko rozumiem, krajowe postacie i krajowe okolice tylko maluję, i zdaje mi się, w rysunkach najczytelniejszym dla swoich zostałem”. Jednocześnie przyznawał, że najbardziej ceni polską przyrodę: „Tu muszę wypowiedzieć swoje zdziwienie, dlaczego u nas przy tylu rozmaitych kierunkach w malarstwie tak mało jest pejzażystów? […] Byłem przecież trochę w Niemczech i we Francji, a przeważnie spotykałem lasy, wprawdzie bardzo porządnie utrzymane, ale bardzo ubogie”.

Nic więc dziwnego, że z takim zapałem malował polskie lasy, łąki i bezdroża. Wzorem swojego mistrza Jana Feliksa Piwarskiego w pejzaże zawsze wplatał postaci, które nie tylko dopełniały kompozycje, ale były również istotnymi elementami opowiadanej przez malarza historii. Zwykle na kilku planach Kostrzewski ukazywał wiele epizodów. Precyzyjnie namalowane i umiejętnie wkomponowane w pejzaż figury wykonywały różne czynności, często niemające ze sobą nic wspólnego. Sylwetki przedstawiał z dużym autentyzmem, a ich gesty i pozy były zróżnicowane.

Tak jest i w kieleckim obrazie. Niewątpliwie bohaterami są tu drzewa, nie tylko wspomniane w tytule sosny, ale i smukła brzoza. W ich cieniu rozgrywa się kilka scen. Na pierwszym planie widoczny jest starszy mężczyzna z sumiastymi siwymi wąsami w charakterystycznej czapce z daszkiem, długim płaszczu, butach z cholewami, z przewieszoną przez ramię dużą naładowaną torbą i kijem w ręku. To zapewne gajowy, który mocno trzyma opierającą się młodą dziewczynę w białej bluzce i czerwonej chustce na głowie. Wieśniaczka dzierży koszyk, do którego pewnie zbierała dary lasu, co mogło nie spodobać się leśniczemu, który teraz czeka, aż panowie zakończą rozmowę, aby przedstawić im winowajczynię. Ci z kolei dyskutują, spoglądając na korony drzew i zapewne ustalając dalsze względem nich plany. W oddali widać jeszcze jedną postać. To wchodzący pod górę staruszek w łachmanach, niewykluczone, że powstańczy weteran, wspierający się na kuli. Sceny osadzono w rozległym krajobrazie malowanym z wielką wrażliwością i prostotą. Szczególnie charakterystyczne są wyniosłe drzewa, w których oddawaniu Kostrzewski był prawdziwym mistrzem. Jak pisał wspomniany już Gomulicki: „Takich zwłaszcza sosen i topól nadwiślańskich nigdy nie spotkałem. Sosny Kostrzewskiego pachną żywicą i chrzęszczą igłami; topole są pełne szeptów tajemnych i odmawiać się dają niekończące się pacierze…”.  A sam artysta zanotował: „Nasze sosny, wierzby, topole, dęby i tyle innych drzew stanowią tak cudowne wzory”. Brzoza po lewej stronie kompozycji i monumentalne stare sosny górują nad krajobrazem swymi koronami. Sposób ich malowania znakomicie łączy manierę charakterystyczną dla mistrzów niderlandzkich, którymi artysta był zafascynowany, z prowadzoną podczas studiów plenerowych własną obserwacją przyrody i zachodzących w niej zjawisk. Imponująco wyniosłe drzewa malarz zestawił z wyciętymi pniami, co nie tylko różnicuje przestrzeń obrazu, ale może również stanowić odniesienie do niesprawiedliwych stosunków społecznych. Takie nawiązania pojawiały się bowiem w twórczości Kostrzewskiego dość często. Na dalszym planie kompozycji widoczna jest piaszczysta skarpa porośnięta młodymi drzewkami, a jeszcze dalej rozległy, równinny, lekko zamglony krajobraz, nad którym góruje przesłonięte delikatnymi obłokami błękitne niebo. Koloryt obrazu, podobnie jak większości dzieł Kostrzewskiego, utrzymany jest w gamie ciepłych, złocistych brązów (zapewne pod wpływem Piwarskiego, ale również malarstwa holenderskiego), wzbogaconych tonami nasyconej zieleni w partiach pejzażowych oraz drobnymi akcentami jasnych, żywych barw w strojach postaci.

Wszystkie wymienione elementy, zarówno rozbudowana, narracyjnie ujęta anegdota rodzajowych scenek, rozmieszczonych na tle zróżnicowanego krajobrazu z charakterystycznymi grupami wyniosłych drzew, jak i użyte środki malarskie, są typowe dla twórczości Franciszka Kostrzewskiego. Co ciekawe, obraz powstał w późniejszym okresie, kiedy to artysta zarzucił malarstwo olejne i skupił się na działalności ilustratorskiej. Jak widać jednak, mimo stawianych mu przez krytyków zarzutów obniżenia w tym czasie artystycznych lotów, i wtedy spod jego pędzla wychodziły prawdziwe arcydzieła, czego znakomitym przykładem jest obraz z kieleckiego muzeum.

 

Oprac. Magdalena Silwanowicz

 

Bibliografia

Franciszek Kostrzewski (1826–1911). Katalog prac, red. J. Durko, Warszawa 1963.

Jakimowicz I., Franciszek Kostrzewski, Warszawa 1952.

Korus H. K., Franciszek Kostrzewski, „Świętokrzyskie” 2017, nr 18, s. 110–113.

Myślińska A., Józef Szermentowski – Franciszek Kostrzewski. Uczeń i pierwszy mistrz, Kielce 2017.

Myślińska A., Kieleckie lata Franciszka Kostrzewskiego w świetle „Pamiętnika” (1891), „Rocznik Muzeum Narodowego w Kielcach” 2011, t. 26, s. 151–168.

 

Powrót