Studium postaci Ugolina trzymającego w ramionach martwego syna przywodzi jako jedno z pierwszych skojarzeń Pietę, jednak wnikliwsza analiza zaprzecza temu wrażeniu. Bezwładne ciało jednego z dzieci, wtulone jest w ramię ojca, ten jednak, nie przygarnia go do siebie, nie patrzy w jego kierunku. Ugolino jest niejako wyrwany z kontekstu przedstawienia, wrażenie to potęguję pewien brak proporcji, pomiędzy postaciami, sylwetka syna jest zbyt drobna. Przerażony, pełen bólu wzrok mężczyzny pada gdzieś daleko poza zamkniętą przestrzeń celi.
Oto ojciec, który nie może uratować własnych dzieci, to znów jakby dosłowna ilustracja kolejnych wersów poematu:
Aż kiedy czwarty dzień błysnął za kratą
Gaddo do kolan moich się przywlecze
I woła: „Czemu nie ratujesz tato...”
Wołał i skonał; jak mnie tu człowiecze,
Widzisz, tak każde z mych dzieci konało
Do dnia szóstego; więc mi wzrok wyciecze
W strugach krwi; poprzez każde martwe ciało...
Zastosowane przez artystę środki wyrazu są dość oszczędne, nie ma tu deformacji i konwulsyjnego wręcz wykrzywienia twarzy, jakie spotkać możemy w nieco późniejszych przedstawieniach także rzeźbiarskich. Hadziewicz zobrazował cierpienie poprzez doskonałe studium zastygłej w bólu twarzy oraz użycie silnych kontrastów podkreślających napięcie mięśni półnagiego torsu Ugolina. Jego twarz i sylwetka pełna jest dostojeństwa, szlachetnego piękna, jest on zrozpaczony i cierpiący jednak nie upokorzony. Kompozycja stanowi niewątpliwie znakomite studium anatomiczne, uwidacznia się w nim wyjątkowa biegłość warsztatowa artysty.