W tańcu

Cykl: Muzealne foto-atelier

Fot. Leśniczy Jerzy Piotrkowski w tańcu z kobietą, Polska, Kielce (?), lata 30. XX wieku, dar Krzysztofa DurlejaZdjęcie z lat 30. XX wieku zatrzymało w ruchu leśniczego Jerzego Piotrkowskiego, tańczącego z młodą kobietą ubraną w czarną spódnicę w białe grochy, czarną bluzkę oraz długie rękawiczki.

Od początku lat 20. panował istny szał tańca, będący elementem celebrowania radości życia po doświadczeniach Wielkiej Wojny. Oficjalne bale były jednak obwarowane etykietą, która nakazywała kobietom tańczyć jedynie z przedstawionym sobie mężczyzną. Jeżeli on przychodził na renomowany dancing sam, to miał do dyspozycji fordanserki. Podobnie dotyczyło to pań, które nie miały z kim tańczyć. Należało jednak uważać, aby nie przekraczać towarzyskiej granicy. Konstancja Hojnacka, autorka podręczników bon tonu, radziła: „A o fordanserze jeszcze tyle, że nie należy go traktować jako znajomość. Jest to tyle, co robot taneczny i nic więcej, choćby opowiadał, że jest rosyjskim księciem lub jakąś egzotyczną figurą – co prawie każdy z nich próbuje w ludzi wmawiać”.

Panowie zapraszali do tańca grzecznie i z ukłonem. Było dobrze widziane, aby kobieta nie tańczyła zbyt często z jednym partnerem – z kimś dobrze znanym góra trzy razy. Tańczono najczęściej charlestona, walca, fokstrota i tango – budzące zgorszenie tradycjonalistów. Mieczysław Rościszewski, znawca XIX-wiecznych manier, załamywał ręce nad upadkiem obyczajów: „Nasza młodzież uprawia najczęściej tzw. modne, to jest bostony różne, foks-troty itp., warianty polek i tańców, pojawiające się co jakiś czas na salach tanecznych i pobudzające nade wszystko swoją… nieprzyzwoitością. Polegają one nie na kręceniu się w kółko, lecz na posuwaniu się prostopadle tancerza tak zaczepionego z tancerką, że stanowią ze sobą jakby jedno ciało. Wytwarza to ruchy zmysłowe, drażliwe i rażące oko widzów, nienawykłych dla tego rodzaju produkcyj”.

Będąca na czasie Hojnacka stwierdzała natomiast krótko: „Nie ma salonowych tańców nieprzyzwoitych – są tylko ludzie nieprzyzwoicie tańczący”. Po skończonym tańcu dżentelmen kłaniał się i odprowadzał damę na miejsce lub do bufetu, by delektować się konsumpcją i konwersacją.

 

Fot. Leśniczy Jerzy Piotrkowski w tańcu z kobietą, Polska, Kielce (?), lata 30. XX wieku, dar Krzysztofa Durleja