Zbiory online
Widok doliny Ojcowa
Informacje o obiekcie:
Dział / Oddział: | Malarstwo i rzeźba |
Typ obiektu: | Obraz |
Datowanie: | 1843 |
Autor: | Jan Nepomucen Głowacki |
Miejsce powstania lub znalezienia: | Polska |
Technika: | olej |
Materiał: | papier |
Wymiary: | 34 x 45 cm |
Nr inwentarzowy: | MNKi/M/217 |
Jana Nepomucena Głowackiego nazwano ojcem krajobrazu polskiego. Był bowiem pierwszym malarzem, który niemal całkowicie poświęcił się pejzażowi, wprowadzając go, jako samodzielny gatunek, nie tylko do środowiska krakowskiego, z którego się wywodził, ale do sztuki polskiej w ogóle. Malarz wiele podróżował rozbudzając tym samym swą artystyczną wrażliwość, a owocem tych podróży stały się liczne szkice, rysunki i obrazy. Ojczysty krajobraz wzbudzał w nim zachwyt, który starał się utrwalać w swych dziełach. Powstawały one co prawda w pracowni, choć czasem prowizorycznej, zaaranżowanej przez malarza na potrzeby chwili, ale zawsze w oparciu o studia z natury. Najbardziej znane są tatrzańskie pejzaże Głowackiego. Nic dziwnego, bo Tatry zawsze wywoływały we wrażliwych na piękno artystach uczucie zachwytu i fascynacji. Wydawały się groźne, dramatyczne i tajemnicze, co było szczególnie istotne dla twórcy doby romantyzmu. Ale nie tylko najwyższe polskie góry były dlań źródłem inspiracji. Głowacki, gnany chęcią odkrywania tego, co nieznane i przybliżania najpiękniejszych polskich zakątków polskiemu widzowi wędrował nie tylko w odległe górzyste krainy, ale odbywał również krótsze wycieczki. Ich owocem były między innymi opublikowane w 1836 roku dzieło 24 widoków miasta Krakowa i jego okolic, zdjętych podług natury przez J.N. Głowackiego. W publikacji tej znalazły się nie tylko rysunki Wawelu i najbardziej charakterystycznych krakowskich kościołów, ale też przedstawienia nieodległych od miasta malowniczych zakątków. Malarz odkrył dla siebie i dla swych widzów fascynujące miejsca na Szlaku Orlich Gniazd: zamek w Pieskowej Skale, w Ojcowie, zamek biskupów krakowskich w Lipowcu, ruiny zamku w Tenczynie i pustelnię Salomei w Grodzisku. W opisach tych miejsc widać jego fascynację nie tylko ich historią, ale również niezwykłą malowniczością i nastrojowością. Czegóż więcej trzeba dla romantycznego artysty. Może głosić minioną chwałę swojego zniewolonego narodu, a jednocześnie pokazywać piękno ojczystej ziemi. Ta kraina mogła wydawać się idealna dla wielbicieli tajemniczych krajobrazów. Białe, wapienne skały mogły sprawiać wrażenie wysokich gór, choć odległe były o niewielki odcinek drogi od Krakowa. Twórców romantyzmu fascynowały poszarpane górskie, groźne szczyty, ale również ruiny zamków- ulubiony motyw nie tylko romantycznych malarzy, ale i literatów.
Wędrówki Głowackiego po podkrakowskich okolicach zaowocowały nie tylko serią szkiców i rysunków opublikowanych w Widokach Krakowa, ale również, po kilku latach, serią olejnych obrazów przybliżających te urzekające miejsca. Jednym z takich przedstawień jest kielecki Widok doliny Ojcowa. Widoczny na obrazie zakątek to jedno z wielu równie urokliwych miejsc gdzieś w dolinie Prądnika. Charakterystyczne białe wapienne skały piętrzą się tu pionowymi prawie ścianami po lewej stronie kompozycji. Mimo, że nie bardzo wysokie sprawiają wrażenie niedostępnych i groźnych. Widok ten łagodzi sielska sceneria u podnóża urwiska. Szemrząca łagodnie, płytka szeroka rzeczka ze skalnymi progami i zalana słońcem zielona łąka na pierwszym planie tchną spokojem. Mający swój początek gdzieś za skalnym urwiskiem, łagodnie spływający w dół zielony stok porasta trawa, a nad nim górują zamykające kompozycję wysokie nieporuszone przez wiatr świerki. Drzewa, tym razem raczej sosny i liściaste buki, wieńczą też pionową skałę po lewej stronie obrazu. Góruje nad wszystkim błękitne pogodne niebo z prawie niewidocznymi delikatnymi białymi obłokami. W samym centrum kompozycji na brzegu rzeki rośnie rozłożyste drzewo z regularną w kształcie koroną. Sielskiego nastroju dopełnia rodzajowy sztafaż. Mężczyzna w krakowskim stroju przysiadł na zwalonym pniu drzewa odrzucając na trawę swój kapelusz. Stojący nad nim drugi wieśniak coś do niego z uśmiechem mówi. Towarzyszy im jasny pies, który jakby zrywa się do zabawy. Scena ta odbywa się w bezpośrednim sąsiedztwie olbrzymiego pnia innego zwalonego drzewa, które leży na tle plecionych z gałęzi opłotków.
Obraz utrzymany jest w stonowanej gamie barwnej z zachowaniem pełnego liryzmu nastroju słonecznego cichego dnia. Malowany jest gładko, jak zwykle u Głowackiego z drobiazgową rejestracją szczegółów charakterystyczną dla tych czasów i tego malarza.