Zbiory online
Madonna z Dzieciątkiem Jezus i św. Janem Chrzcicielem
Informacje o obiekcie:
Dział / Oddział: | Malarstwo i rzeźba |
Typ obiektu: | Obraz |
Datowanie: | 1 ćw. XVII w. |
Autor: | Camillo Procaccini (ok. 1560-1629) |
Miejsce powstania lub znalezienia: | Włochy |
Technika: | olej |
Materiał: | płótno |
Wymiary: | 77 x 65,5 cm |
Nr inwentarzowy: | MNKi/M/402 |
Camillo Procaccini urodzony w 1555 roku w rodzinie malarzy ( również jego ojciec, dwóch braci i siostrzeniec parało się tą profesją ) był płodnym malarzem i rysownikiem, pracującym w Bolonii i Mediolanie pod koniec XVI i na początku XVII wieku. Znany jest z obrazów religijnych utrzymanych w charakterystycznym dla Bolonii tego okresu manierystycznym stylu, malowanych zarówno w wielkim formacie do dekoracji licznych kościołów i klasztorów, jak i mniejszych kameralnych przeznaczonych zapewne do prywatnej dewocji. Do naszych czasów zachowało się około stu obrazów i fresków, jednak z literatury dowiadujemy się o wielu kolejnych zniszczonych lub utraconych. Procaccini malował na zamówienie, a jego bogaty dorobek wskazuje, że musiał mieć spory warsztat. Wychodziły z niego sceny starotestamentalne, ale również te ilustrujące Nowy Testament. Mimo, że na pewno musiał dostosowywać tematykę swych dzieł do wytycznych zleceniodawców, to jednak wyjątkowo często pojawiały się w jego twórczości dzieła dotyczące szczęśliwego okresu życia Maryi i Jezusa, jakby to właśnie te sielskie chwile były ulubionym czasem malarza. Poczynając od scen zwiastowania, nawiedzenie św. Elżbiety, narodzenia Chrystusa, adorujących jego żłób pasterzy i mędrców ze wschodu składających pokłon, poprzez zdecydowanie bardziej dramatyczną, ale jednocześnie malowniczą ucieczkę Świętej Rodziny do Egiptu, aż do symbolicznych scen adoracji Maryi i Dzieciątka przez różnych świętych, przedstawiał momenty, które mogły wywoływać uśmiech. Poniekąd taka scena adoracji została przedstawiona i na kieleckim obrazie. Choć ta mogła się zdarzyć w rzeczywistości. Jan Chrzciciel był przecież prawie równolatkiem Jezusa, starszym od niego zaledwie o sześć miesięcy kuzynem, więc z pewnością wielokrotnie spotykał się z nim w dzieciństwie.
Obraz eksponowany w Apartamencie Biskupim w Pałacu Biskupów Krakowskich w Kielcach należał do grupy przedstawień przeznaczonych do prywatnej dewocji. Pierwotnie znalazł swe miejsce zapewne w jakimś mediolańskim pałacu. Taki konwencjonalny wizerunek Matki Bożej z Dzieciątkiem i świętym Janem Chrzcicielem często pojawiał się w nowożytnym malarstwie. Czasami Maryi trzymającej w objęciach małego Jezusa towarzyszył święty Józef, czasami jej kuzynka święta Elżbieta wraz ze swym potomkiem, a czasami tenże potomek- mały Jan nazwany później Chrzcicielem. To postać, która często przywoływana jest w ikonografii chrześcijańskiej. Ten pustelnik i prorok zapowiadający przybycie Zbawiciela, bezpośrednio poprzedzał jego działalność. Jan jest świętym bardzo charakterystycznym. Najczęściej, jak na pustelnika przystało, pojawia się w dziełach artystów bosonogi i półnagi, odziany jedynie w zwierzęcą skórę. Na nią często narzucony ma czerwony płaszcz męczennika, a w ręku dzierży krzyż z długą wąską belką podłużną i banderolą z częściowo lub całkowicie widocznym łacińskim napisem: Ecce Agnus Dei ( Oto baranek Boży). Często u stóp wyobrażanego w sztuce świętego pojawia się ten właśnie baranek.
Tutaj jednak to nie potężny prorok, lecz mały chłopiec, który z zaciekawieniem i czułością , a może nawet z jakąś podświadomą czcią dotyka stopy swojego młodszego kuzyna, wykonując gest, jakby chciał złożyć nań pocałunek. Kręcone, miękkie włosy, po których ślizgają się złote refleksy i których jakby nieświadomie dotyka swą drobną rączką mały Jezus, tonąca w mroku pucołowata lekko uśmiechnięta buzia przypominająca oblicza aniołków, które zaludniają większe kompozycje malarza, pulchne małe ciałko – tak wygląda przyszły wielki prorok. Dzieciątko nie spogląda na niego, tylko w górę, w kierunku swojej matki, ale jego rozłożone dłonie wykonują jakby gest przygarnięcia i błogosławieństwa. Mimo intymności sceny, która rozgrywa się w jakimś spowitych mrokiem nieokreślonym otoczeniu i tutaj pojawia się jeden z atrybutów świętego, krzyż z banderolą, który jednak podtrzymywany jest nie przez Jana, lecz przez Maryję, która tym samym zwalnia ręce chłopca i pozwala mu na pieszczotę z niemowlęciem.
To jednak nie Jan, ale Jezus na kolanach matki jest głównym bohaterem obrazu. To na nim skoncentrowane jest światło, co więcej - on wydaje się być źródłem światła. Jego jasne ciało i promienisty nimb wokół głowy odbijają się od ciemnoczerwonej sukni i zdają się wydobywać z mroku zarówno postać Marii jak i Jana. Rzucają refleksy na oblicze kobiety, na jej nos, okolice ust oraz wystające spod chusty i przykrywającego głowę błękitnego płaszcza falujące włosy. Maria spogląda w kierunku Jezusa, choć nie bezpośrednio na niego, myśląc o czymś intensywnie, ale wyraz czułości nie znika z jej twarzy. Prawa dłonią podtrzymuje ciało swego syna ułożonego na jej kolanach na skrawku białego płótna.
Na odwrocie obrazu widnieje wypisany czarną farba napis – B. 272/Procaccini/FT. Jest to zapewne dzieło tego włoskiego malarza, choć mogło się zdarzyć, że powstało w jego dużym warsztacie, a przez samego mistrza było tylko sygnowane.