Zbiory online

Ilustracja do "Syzyfowych prac''

Informacje o obiekcie:

Dział / Oddział:Muzeum Lat Szkolnych S.Żeromskiego
Typ obiektu:Rysunek
Datowanie:1955/1956
Autor:Monika Żeromska
Technika:rysunek
Materiał:karton
Wymiary:31 cm. (wys.) x 24 cm. (szer.)
Nr inwentarzowy:MNKi/Ż/519

Rysunek jest ilustracją do "Syzyfowych prac". Ukazuje scenę rozstania Marcina Borowicza z rodzicami, kiedy to państwo Borowiczowie zostawiają swojego potomka w szkole elementarnej w Owczarach.

Pewnego mroźnego styczniowego dnia,  Walenty i Helena, para szlachciców dzierżawiąca majątek Gawronki, zawozi swojego syna Marcina do wiejskiej placówki edukacyjnej, gdzie przez kilka miesięcy chłopiec ma być przygotowywany do egzaminów wstępnych do gimnazjum. Na miejscu małym szlachcicem mają zająć się miejscowy nauczyciel, pan Wiechowski i jego żona Marianna.

Pierwsze chwile Marcinka w nowym miejscu są niezwykle trudne. Chłopca przerażają nie tylko surowe warunki panujące w szkole, ale i fałszywa uprzejmość nowych opiekunów. Dramatu chłopca dopełnia chwila rozstania. Kiedy widzi odjeżdżających w saniach rodziców zaczyna rozumieć, że po raz pierwszy będzie musiał zostać sam, z dala od domu, co doprowadza go do rozpaczy: „Nauczycielka trzymała młodego Borowicza za rękę, gdy konie ruszyły z miejsca, a pan Wiechowski klepał go po ramieniu. Służąca trzymała wysoko lampę kuchenną. Gdy janczary odezwały się raz pierwszy, podniosła światło wyżej i biały krąg jego padł na śnieg rozesłany dokoła. Wówczas właśnie Marcinek spostrzegł, jak tył sanek z zarysami głów rodzicielskich przesunął się na ostatnią linię światła i wpadł w ciemność. Chłopak z nagła wrzasnął przeraźliwie, szarpnął się, wyrwał z rąk nauczycielki i pędem pobiegł za sankami. Trafił na rów idący wzdłuż drogi, jednym susem wybrnął z zaspy i pędził przed siebie. Odbiegłszy od światła, nic nie widział w ciemności. Potknął się raz, drugi na jakichś kołkach i upadł na ziemię wrzeszcząc co sił: — Mamusiu, mamusiu!

Obydwoje nauczycielstwo schwycili go pod ręce i zaprowadzili przemocą do szkoły. Janczary dzwoniły gdzieś daleko coraz ciszej, jakby spod wydm śniegu. — Nigdy nie spodziewałam się czegoś podobnego! Nigdy! Żeby taki duży chłopiec chciał uciekać do Gawronek… Pfe, brzydko! — sapała nauczycielka.

Marcinek ucichł, ale nie ze wstydu. Dusiło go jakieś bolesne zdumienie: gdzie rzucił okiem, nigdzie matki nie było. W mózg jego wrzynała się myśl jak drzazga: nie ma, nie ma, nie ma… Ze ściśniętymi zębami wszedł do mieszkania, usiadł na wskazanym przez nauczycielkę krzesełku i słuchając jej długiego kazania ciągle myślał o matce. Te myśli były szeregiem wizerunków jej twarzy, które przemykały mu się pod powiekami i nikły. Znikanie ich było zawiązkiem, pierwszym sygnałem tęsknoty’’(S. Żeromski, "Syzyfowe prace'', 1897).

Autorką ilustracji jest Monika Żeromska (1913-2001), córka autora "Syzyfowych prac", która talent artystyczny odziedziczyła po swojej matce, początkującej malarce, Annie Zawadzkiej.