Obiekt tygodnia
Amazonka. Portret Izy Boznańskiej
Olga Boznańska (1865–1940)
Monachium, 1891
olej, płótno
205 x 94 cm
sygn. l.d.r. Olga Boznańska 891
MNKi/M/247
15 kwietnia mija 160 lat od urodzin Olgi Boznańskiej. Ta wielka malarka od zawsze obecna jest w świadomości miłośników sztuki. W zbiorach Muzeum Narodowego w Kielcach znajduje się sześć jej obrazów. Każdy z nich jest szczególny i zasługuje na uwagę, ale niewątpliwie za najbardziej spektakularny uznać można portret siostry artystki Izy Boznańskiej.
Iza urodziła się trzy lata później niż Olga. Na zdjęciach z dzieciństwa obok matki i ojca pojawiają się dwie wystrojone dziewczynki – starsza, o zdecydowanie bardziej klasycznych rysach, i młodsza, której uroda jest nieco mniej oczywista. Mimo to w czasie pierwszej wizyty w Paryżu, rodzinnym mieście matki, to właśnie Iza zachwyciła paryskie ciotki „dziecięcym wdziękiem i żywością usposobienia”, natomiast Olga zaniepokoiła „bledziutką twarzyczką, spokojem i powagą”. Niewątpliwie w dzieciństwie i młodości stosunki między dziewczętami były bardzo dobre. Olga, pisząc listy z Monachium, zwracała się do Izy „My dears love” [pisownia oryginalna, ang. moja najdroższa], gdyż korespondencja między siostrami, z niewiadomych względów, odbywała się w języku angielskim. Do matki natomiast, Francuzki z pochodzenia, z którą korespondowała w jej ojczystym języku, pisała: „Jakżebym chciała wydostać Ciebie i Izę z tego Krakowa, gdzie należy być smutnym i zatroskanym”. Jej życzenie połowicznie się spełniło, gdy Iza również otrzymała zgodę ojca, a co za tym idzie odpowiednie środki finansowe, aby zamieszkać w stolicy Bawarii. Od tego czasu siostry rzadko rozstawały się ze sobą na dłużej. Razem pojechały także do Paryża. Olga, choć po latach twierdziła, że to w Monachium nauczyła się malować, zawsze marzyła o pracowni w stolicy Francji, Iza natomiast mogła tam podjąć studia chemiczne. Młodsza z sióstr była osobą wielu talentów. W dzieciństwie, podobnie jak Olga, malowała. Potem jednak oddała się muzyce. Była dobrze zapowiadającą się pianistką, chwaloną zarówno przez jej nauczyciela – znakomitego pianistę i kompozytora Emila Śmietańskiego, jak i samego Ignacego Jana Paderewskiego. Studiowała z powodzeniem w lipskim konserwatorium, nie potrafiła jednak występować przed publicznością. Przeszkodą była jej nadwrażliwość i nerwowość, mająca swoje podłoże w już wtedy rozwijającej się chorobie psychicznej. Te ograniczenia nie pozwalały na przezwyciężenie tremy. Dlatego zrezygnowała z kariery muzycznej, poświęcając się naukom ścisłym. Studiowała chemię w Genewie, a potem kontynuowała naukę w Paryżu, gdzie ponoć zyskała tytuł doktorski. Z uwagi na swą drażliwą naturę nigdy jednak nie podjęła pracy zawodowej i żyła z pieniędzy przysyłanych, a potem pozostawionych, przez ojca. Sensem życia Olgi było malarstwo, ono dawało jej spełnienie. Jej wybitnie uzdolnionej siostrze takiego spełnienia zabrakło. Może dlatego pogłębiała się jej choroba psychiczna, z którą próbowała sobie poradzić, rzucając się w szpony nałogów – alkoholizmu i narkomanii. Siostry Boznańskie przez całe życie łączył silny, ale jednocześnie burzliwy i trudny związek emocjonalny. Z całą pewnością się kochały. Iza przez podstawione osoby kupowała nawet obrazy Olgi, ale jednocześnie pisała o niej w jednym z listów: „Jej sytuacja nie jest wesoła, w mózgu ciemno, w kieszeni pusto, a otoczenie złodziejskie”. W pewnym momencie Olga odsunęła się od siostry, która drażniła ją i irytowała. Nie tolerowała jej nałogów i nie była w stanie znieść jej obecności. Tym większym ciosem stała się dla niej samobójcza śmierć Izy w 1934 roku. Malarka już nigdy nie osiągnęła równowagi duchowej. Doskonale znający artystkę Józef Czapski nie zawahał się wysnuć takiego wniosku: „właściwie jedyną rzeczą, która ją obchodziła, to była jej biedna siostra, która zabiła się w trzydziestym czwartym [1934] roku i to był dla niej straszny cios”. Cios, po którym już nigdy się nie podniosła. Jan Szymański, radca ambasady polskiej w Paryżu, w jednym z listów z 1939 roku tak charakteryzował jej ówczesny stan: „Jest w p. Oldze Boznańskiej tyle bólu, tyle cierpienia, tyle smutku, jest życiem już tak wyczerpana, żyje w tak […] ciężkich warunkach […], że nie wiadomo zupełnie, jak by tu można stworzyć choć najnormalniejsze warunki Jej tutejszego bytowania”. Życie z Izą wydawało się męką, ale bez niej stało się jeszcze trudniejsze.
Portret siostry w stroju amazonki pochodzi jednak z czasów, gdy nikt nie spodziewał się tak tragicznego finału. Namalowany został w 1891 roku w Monachium, gdzie panny Boznańskie, ciesząc się beztroskim życiem, mogły rozwijać pasje. Olga, od kilku już lat rezydująca w stolicy Bawarii, uważnie przyglądając się temu, co dzieje się w europejskim malarstwie, próbowała znaleźć dla siebie własną drogę. Jednym z artystów, którzy ją fascynowali, był urodzony trzydzieści lat wcześniej amerykański, lecz aktywny głównie, w Anglii malarz James Abbott McNeill Whistler. W 1888 roku wystawił on w Monachium 70 prac, które z całą pewnością zachwyciły nie tylko Boznańską. Francuski krytyk Edouard Sarradin tak pisał o jego twórczości: „Najrozmaitsze i najbardziej zniuansowane szarości zlewały się w jakąś melodię tak pełną słodyczy i doskonałości, że można by ją odnaleźć tylko u Whistlera”. Wydaje się, że polska malarka kilkakrotnie postanowiła również zmierzyć się z koncepcją „symfonii barwnych”, które stosował w swych pracach amerykański kolega. W przypadku Amazonki Alojzy Oborny uważał, że „zgodnie z tradycjami środowiska [monachijskiego] obraz utrzymany jest w barwach brunatnych i zielonych, co kojarzy się nam z popularnymi »sosami monachijskimi«”. Niewątpliwie jednak kompozycyjnie obraz ten nasuwa nieodparte skojarzenia z płótnami Whistlera. Jego całopostaciowe portrety, zarówno kobiece, jak i męskie, malowane na ulubionym podłużnym formacie płótna, zachwycały harmonią barw. Nie tylko ciemnych, bo spod pędzla malarza wychodziły również kompozycje w jasnych szarościach i bieli. Boznańska namalowała jednak obraz w tonacjach mrocznych, które uznała widocznie za bardziej odpowiednie dla oddania charakteru swej siostry. Mimo że w Monachium, jak pisała do matki Olga, „ludzie są weseli, tak beztroscy, ze wszystkiego się śmieją, nie myślą o smutkach”, Iza nadal odczuwała przygnębienie równie silne jak w Krakowie, czego dowodem wydaje się być kielecki portret. Namalowana na nim kobieta emanuje smutkiem. Skłonność do melancholii odziedziczyła zapewne po matce. Eugenia Boznańska za cnotę uważała okazywanie bólu egzystencjalnego, a „smutki i tęsknicę” w życiu za konieczność. Była osobą przewrażliwioną i przeczulenie to przekazała obu córkom, ale to Izia, jak zwała ją rodzina, radziła sobie z nim dużo gorzej. Danuta Krawczyk napisała, że „Olga w portrecie swej siostry uchwyciła przebłyski ciemnych stref jej duszy – w tym sensie obraz Amazonka jest […] jakby antycypacją późniejszych losów Izy Boznańskiej”.
Powracając do kwestii formalnych, należy stwierdzić, że podobnie jak na obrazach Whistlera i tutaj postać portretowanej wypełnia znaczną część powierzchni płótna. Smukła młoda kobieta w stroju do konnej jazdy stoi lekko zwrócona w swą prawą stronę, nieznacznie opierając dłoń o oparcie odwróconego krzesła. W drugiej, obleczonej w brązową zamszową rękawiczkę, trzyma czarny kapelusz i szpicrutę. Jej czarna suknia nie tylko podkreśla nastrój obrazu, ale nawiązuje do aktywności, która ponoć należała do ulubionych obydwu młodych Boznańskich. Jedną z nielicznych w tym czasie w Krakowie rozrywek dla panien była jazda konna. Stryj Olgi i Izy, Władysław, miał w Krakowie ujeżdżalnię, którą reklamowano w prasie jako „zaopatrzoną w pomnożoną ilość koni wyjeżdżonych tak dla młodzieży, jako też i dla dam”. Wydaje się, że obydwie siostry chętnie z niej korzystały i to nie tylko wtedy, gdy wciąż mieszkały w Krakowie, ale również, gdy przyjeżdżały do rodzinnego domu z Monachium. Zapewne nie stroniły od tej aktywności i w stolicy Bawarii, skoro Iza została tam namalowana w stroju do konnej jazdy. Olga umieściła portretowaną przez siebie siostrę we wnętrzu szkicowo zarysowanej pracowni. Jej ciemna płaska sylwetka zdecydowanie odbija się od płaszczyzny ściany. Drugą połowę tła wypełnia utrzymany w ciemniejszym kolorycie równie szkicowo zaznaczony duży obraz stojący przy ścianie (to raczej nie odrzwia i wnętrze kolejnego pomieszczenia za nimi, jak sugerowali to kiedyś badacze). Niewykluczone, że to ten sam obraz, który pojawia się w tle namalowanego rok wcześniej Portretu Zofii Fedorowiczowej. Kolorystyka płótna sprawia, że wzrok widza biegnie od razu ku melancholijnej twarzy modelki, która jasną plamą odbija się od całości. W drobnym, bladym obliczu kobiety uderzają olbrzymie czarne oczy patrzące wprost na widza. Widać w nich bezgraniczny smutek. We wczesnym okresie swej twórczości Boznańska malowała oczy bardzo realistycznie. Zawsze w jej portretach pozostawały one żywym, ekspresyjnym elementem. Później były jednak oddawane kilkoma zaledwie lekkimi uderzeniami pędzla. Tutaj można dostrzec doskonały akademicki warsztat młodej malarki. Podobnie potraktowana jest cała ograniczona konturami postać, jakże inna od zbudowanych z drobnych rozedrganych plamek i rozmywających się w przestrzeni podobizn, które wychodziły spod pędzla artystki w późniejszych latach. Ze szczegółową drobiazgowością i niewątpliwą maestrią została namalowana nie tylko twarz modelki, ale również jej dłonie, zarówno ta obleczona w rękawiczkę, jak i ta jej pozbawiona. Uwagę przyciągają także drobne kontrastujące z całością detale – biały mankiet, czerwona wypustka w kieszonce na piersi czy też odbijająca światło gałka szpicruty. Pozornie burzą one harmonię kolorystyczną, ale były obecne również w wielu „harmoniach” mistrza Whistlera, wcale ich nie zakłócając.
Znane są jeszcze dwa inne portrety Izy namalowane przez Boznańską. Ale to właśnie Amazonka zainteresowała Feliksa Jasieńskiego, który chciał pozyskać ją do swoich zbiorów. To, że człowiek o tak wyrafinowanym guście artystycznym zwrócił uwagę na obraz, zdaje się potwierdzać jego walory. Do transakcji nie doszło, choć w 1907 roku w liście z Paryża Olga pisała do niego w optymistycznym tonie: „Otóż zdaje mi się, że siostra zdecyduje się z czasem na sprzedaż swego portretu, tylko gwałtownie tego od niej wymagać nie mogę. Obecnie prosi, aby jeszcze portret jej został gdzie jest, to jest u nas w domu”.
Z całą pewnością Amazonka jest wizerunkiem wyjątkowym. Choć różna od kojarzonych z Boznańską portretów, to jednak jest dowodem na wrażliwe oko artystki i jej doskonały warsztat. To jednocześnie obraz bardzo osobisty. Może to sama Olga, a nie jej siostra, nie chciała go sprzedać, o co zabiegał Jasieński. Mimo trudnych relacji łączących w późniejszym czasie obie kobiety portret Izy wciąż towarzyszył Oldze w jej pracowniach, co ilustrują fotografie w nich wykonane.
Boznańska, przekazując swe malarskie doświadczenie młodszym kolegom, dawała im takie wskazówki: „Zabierając się do portretu, artysta winien zdać sobie sprawę z założenia barwnego modela, tak go ubrać, dać mu odpowiednie tło i oświetlenie – by wszystko razem stanowiło pewną harmonię”. Niewątpliwie portret Izy jest dowodem na to, że sama mistrzowsko wypełniała te zasady.
Oprac. Magdalena Silwanowicz
Bibliografia
Blum H., Olga Boznańska. Zarys życia i twórczości, Kraków 1964.
Krawczyk D., Spotkanie wokół „Amazonki” Olgi Boznańskiej i „Skarbów Sezamu” Stanisława Wyspiańskiego w Muzeum Narodowym w Kielcach, „Muzealnictwo” 1999, nr 41, s. 36–44.
Król A., Manggha Boznańskiej. Inspiracje sztuką Japonii w malarstwie Olgi Boznańskiej, Kraków 2006.
Kuźniak A., Boznańska. Non finito, Kraków 2020.
Olga Boznańska (1865–1940), red. E. Bobrowska, Kraków 2014.
Olga Boznańska (1865–1940), red. R. Higersberger, Warszawa 2015.