Maki polne. Biecz.

Maki polne. Biecz.
Stanisław Kamocki (1875-1944)
ok.1920
olej, tektura, 53 x 83 cm
MNKi/M/1141

 

Kwitnie mak
na znak,
że lato.
Agnieszka Osiecka, Kwitnie mak

 

Delikatny i kruchy, a jednocześnie zachwycający intensywnym kolorem, mak to stały element letniego krajobrazu Polski, choć rośnie w całej Europie, a także w Azji, Afryce i Ameryce Północnej. Właśnie teraz maki zdobią łąki, ogrody i pola. Fascynują w plenerze, ale urzekają również na malarskich płótnach.

Jednym z obrazów, na którym maki są elementem dominującym, jest pejzaż ze zbiorów Muzeum Narodowego w Kielcach. Namalował go Stanisław Kamocki, jeden z najwybitniejszych uczniów szkoły pejzażowej Jana Stanisławskiego. Stanisławski, który w 1896 roku objął katedrę pejzażu krakowskiej akademii, jako pierwszy z profesorów zaczął zabierać swych studentów na plenery. Uważał, że przestrzeń, słońce i powietrze są w stanie uwolnić w nich nieodkryte wcześniej pokłady energii i niepohamowanego entuzjazmu. Początkowo były to krótkie wyprawy w nieodległe od akademii rejony Krakowa – do malowniczych zakątków parku Jordana czy ogrodu botanicznego. Wkrótce, w miarę pozyskiwania przez profesora środków finansowych, artystyczne wycieczki stawały się coraz dłuższe. Jak pisał Adam Grzymała-Siedlecki, pisarz i krytyk literacko-teatralny „kilka razy do roku gromady celniejszych uczniów zabierają manatki i udają się na wieś na kilka tygodni […] Tenczynek, Rudno, Tyniec – oto pierwsze punkty wycieczek. Potem Porąbka Uszewska, wraz z nią nowy charakter krajobrazu, wreszcie Zakopane”. Młodzi malarze uwielbiali te wyprawy. Wśród nich był również Kamocki, który kontynuował owe wyjazdy również wtedy, gdy ukończył studia. Do jego ulubionych destynacji należało Podhale, Podole, Wołyń, Spisz i Orawa. Powracał do tych miejsc, aby oddawać się tam kontemplacji natury i przenosić owoce tej kontemplacji na malarskie podłoże – płótno czy też częściej karton. Spod pędzla Kamockiego wychodziły również pejzaże miejskie. Powstawały one głównie, co oczywiste, w Krakowie. Do ulubionych miast malarza należał także Sandomierz i Biecz, choć wydaje się, że w przypadku tych dwóch artysta doceniał bardziej ich malownicze położenie. Malował je bowiem na odległych planach swych rozległych krajobrazów. Charakterystyczne sylwety tych miejscowości wieńczyły wzgórza okolone zewsząd przez łąki i pola. Zarówno w przypadku panoram Sandomierza, jak i Biecza, wśród otaczającej je przyrody pojawiała się rzeka. W okolicach Sandomierza była to rozlewająca szeroko swe wody Wisła, w przypadku Biecza równie malownicza Ropa. Pejzaży nie ożywiały postaci zwierząt czy ludzi. Nawet jeśli istoty żywe pojawiały się w polu widzenia malarza, to nie poświęcał im żadnej uwagi, chłonąc całym sobą piękno otaczającej go natury. Pozbawione jakiegokolwiek sztafażu i literackiej narracji płótna, podobnie jak te stworzone przez mistrza Stanisławskiego, stanowiły obraz jego wewnętrznych przeżyć w zetknięciu z wszechogarniającą przyrodą. Kamocki zdawał sobie sprawę, że przebywając w pięknym otoczeniu, dodatkowo się uwrażliwia. Jednocześnie każdy jego wyjazd był pogonią za inspiracją. Co ciekawe, były w stanie ciągle i na nowo inspirować go te same miejsca. Biecz był tego najlepszym przykładem. Z piętnastu prac Kamockiego w zbiorach Muzeum Narodowego w Kielcach aż trzy przedstawiają odległe panoramy tego miasta. Położona w południowo-wschodniej części Polski, w obrębie historycznej Małopolski, miejscowość, zwana niekiedy „perłą Podkarpacia”, mogła zachwycać nie tylko licznymi reliktami historii, ale i malowniczym położeniem wśród łagodnych wzgórz. Zapewne spokój i sielskość okolicy zachwyciły pejzażystę i na tyle mocno przykuły jego uwagę, że nie odmówił sobie wielokrotnego powtarzania tych samych motywów. Tak pisał o nim w 1909 roku współczesny mu krytyk artystyczny Antoni Chołoniewski:

„Ze szkoły prof. Stanisławskiego, z »uniwersytetu pejzażowego« wyszedł Kamocki […]. Z umiłowania, z temperamentu, ze skłonności poetyckiej jest Kamocki malarzem pejzażu wiejskiego […]. Pociąga go głęboki sentyment tej ziemi, jej malowniczość, jej przestronność, jej szeroki oddech, który pozwala piersi chłonąć z całą swobodą atmosferę, nasyconą światłem, barwą i wonią. Pejzaż ten ma w Kamockim interpretatora, który jego powab i cechy charakterystyczne odczuwa i kocha całą pełnią duszy […]. Na pierwszym planie rozsypuje się powódź polnego kwiecia lub złocą się łany zboża; w oddali wije się srebrna nić Wisły. […] Może się więc wydawać, że jego obrazy są schematyczne, wszystkie budowane wg tego samego wzorca, ale to nieprawda, bo każdy z nich jest wynikiem zachwytu malarza nad pięknem otaczającego go świata i ten zachwyt udziela się również odbiorcom jego sztuki […]. Istotną, rdzenną cechą Kamockiego, filozofią jego sztuki jest dążenie do jasności i pogody, akcentowanie tego, co życiu sprzyja, co czyni je radosnym i ponętnym, co je upiększa i podnosi, i nuta ta drga silnie w całej jego twórczości”.

XIX-wieczny francuski malarz i pisarz Eugène Fromentin napisał: „W gruncie rzeczy kochamy to, co jest piękne”. Nic dziwnego, że Kamocki podążał do miejsc pięknych i przepuszczając je przez swą artystyczną wrażliwość, uwieczniał na obrazach.Z zachwytu nad pięknem świata wyrosły również Maki polne z kieleckich zbiorów. Ten rozległy widok na łąki i górujące nad nim miasto, mimo że wydaje się typowy dla twórczości malarza, odbiega nieco od schematu, do którego nas przyzwyczaił. Horyzont jest tu tylko nieco podwyższony i to za sprawą wzniesienia, na którym usytuowane jest miasteczko. Zwykle Kamocki bardzo znacząco podnosił linię widnokręgu, malując swoje pejzaże z perspektywy ptasiej, a w praktyce ze wzniesienia, na którym ustawiał swe sztalugi. Dzięki takiemu zabiegowi niebo stanowiło jedynie wąski pas u góry kompozycji. W tym wypadku malarz nie wspiął się na pagórek, lecz ulokował ze swym warsztatem na płaskiej łące, przez co mógł pokazać znacznie większy fragment nieboskłonu. Ten malowany jest dynamicznie i z rozmachem. Białe obłoki przesłaniają szarobłękitną przestrzeń z prześwitami czystego błękitu. Na tle nieba wyraźnie rysuje się malowana syntetycznie panorama starego Biecza posadowionego na wale wysoczyzny. Dachy budynków, których kształty zbudowane są dynamicznie kładzioną plamą barwną, odbijają błękit firmamentu. Otacza je zróżnicowana walorowo zieleń drzew i zarośli. Warto wspomnieć, że to właśnie zielenie i błękity były ulubionymi kolorami malarza.

W kompozycji obrazu uwagę zwraca osiowość i symetria. Biecka fara górująca nad okolicą została umieszczona w centralnej części dzieła. W większości dalekich panoram Kamockiego charakterystyczne sylwety zabudowań Sandomierza, Biecza, Wiśnicza czy Bielan sadowione są na skraju płótna po jednej lub po drugiej jego stronie. Z kolei na pierwszym planie, bezpośrednio przed oczyma widza, zwykle u Kamockiego pojawiają się elementy dominujące – drzewo, krzew, łan zboża czy nawet poszczególne jego kłosy. Tu nie ma takiej dominanty, a przez całą szerokość obrazu rozciągają się horyzontalne pasy porastających łąkę kwiatów. Namalowano je, zupełnie inaczej niż górne partie, krótkimi, szybkimi uderzeniami pędzla, w taki sposób, że gdyby nie ich barwa nie byłoby szans, aby je nazwać. Dolny pas to kaczeńce lub jaskry, bo mlecze zapewne już przekwitły, a rzepak rósłby bardziej regularnie. Czerwona łąka nie pozostawia wątpliwości, nawet jeśli nieznany byłby tytuł obrazu. Masę tego koloru mogą tworzyć tylko maki porastające wczesnym latem wielkie obszary łąk i pól. Bujność kwiatostanu podkreśla nakładana impastowo gęsta farba. Należy zauważyć, że kolor czerwony nie był często stosowany przez malarza. Pole maków musiało na nim jednak zrobić ogromne wrażenie. Te polne kwiaty wyraźnie go fascynowały. I to tak, że powtarzał ten motyw kilka razy. Znana jest autorska replika kieleckiego obrazu ze zbiorów Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku. Prawie identyczny obraz, lekko tylko różniący się kolorystycznie w partii miasta, niedawno znalazł się w domu aukcyjnym Desa Unicum. Niewykluczone, że jest ich więcej.

Claude Monet (1840–1926)
Pole maków w Vetheuil, kolekcja Buhrie w Zurichu
Olej, płótno
1879
73 x 92 cm
źródło Wikimedia Commons

Elżbieta Jeżewska sugeruje, że makowe pejzaże Kamockiego mogły być trawestacją dzieła Claude’a Moneta z polem maków na bliskim planie i bryłą kościoła Notre Dame w Vetheuil w centralnej części kompozycji. Nie jest to jedyny obraz, na którym Monet namalował maki. Czy Kamocki widział te płótna podczas swej artystycznej podróży do Francji i prawie dwuletniego pobytu w Paryżu? Polski malarz niewiele przejął od francuskich impresjonistów, ale cechowała go podobna wrażliwość na piękno świata i jego zmienność. Choć malowane inaczej, makowe obrazy przenoszą widza na rozległą łąkę i pozwalają mu nieomal poczuć zapach ciepłego powietrza niesionego przez lekki wietrzyk i usłyszeć ciszę przerywaną jedynie przez ptasie trele.

Oprac. Magdalena Silwanowicz

Bibliografia

Bartoszek M., Stanisław Kamocki 1875–1944 [katalog wystawy w Muzeum Okręgowym w Sandomierzu], Sandomierz 1997.

Chołoniewski A. [Stosław], Nasi artyści. Stanisław Kamocki, „Świat” 1909, nr 11, s. 3–5.

Jeżewska E., Kamocki pejzażysta. Obrazy artysty w zbiorach Muzeum Narodowego w Kielcach, „Rocznik Muzeum Narodowego w Kielcach” 1998, t. 19, s. 229–253.

Powrót