Kinomaniak

Cykl: Muzealne foto-atelier

KinomaniakHistoria kieleckich kin ma swój początek w 1909 roku. W jednopiętrowej kamienicy Teodora Kłodawskiego, u zbiegu dzisiejszej Sienkiewicza i Małej, powstał wówczas pierwszy iluzjon – „Phenomen”, którego właścicielem był Maks Ellencweig i Stanisław Tomicki. W 1912 roku kino zostało przeniesione do kamienicy, na miejscu której stoi dziś Dom Towarowy „Puchatek”. Działało tam do roku 1926, by dalej funkcjonować już jako „Palace” – w wybudowanym dla niego gmachu na Staszica, który po powojennej przebudowie dostarcza kielczanom wrażeń jako kino „Moskwa”.

Do najstarszych kinematografów należało również „Corso”, które rozpoczęło działalność w roku 1912. Było prowadzone przez weterana powstania styczniowego Bolesława Kołtońskiego. Po odzyskaniu niepodległości zmieniali się zarządcy tego kina, a wraz z nimi nazwy – „Corso” stało się „Panią”, następnie „Czarami” przekształconymi w „Union”, by z początkiem lat 30. obwołać się „Światowidem”, a wreszcie anonsować się jako „Casino” – dzierżawione od połowy lat 30. przez Samuela Ellencweiga, młodszego brata Maksa. Mieściło się w dawnym gmachu Hotelu Europejskiego, na rogu Sienkiewicza i Wesołej, w miejscu, gdzie po wojnie działała Państwowa Filharmonia im. Oskara Kolberga, a obecnie jest bank.

I być może właśnie w tej okolicy Jan Kłodawski wykonał w 1930 roku prezentowane zdjęcie. Fotografia ukazuje pejzaż uliczny, gdzie na zalanym deszczem trotuarze stoi mężczyzna w pumpach, skryty pod rozłożonym parasolem opartym na ramieniu. Nie odstrasza go deszczowa aura ponurego dnia, ponieważ jego uwagę absorbuje tablica z plakatami i gablota z fotosami kina „Światowid”.

W okresie międzywojennym kino stało się powszechną rozrywką, z której korzystała również inteligencja, nawet jeśli część elit uważała, że sztuką jest wyłącznie teatr. Szeroką publiczność przyciągały zwłaszcza gwiazdy filmowe, które kreowały modę i obyczaje. To aktorki jako pierwsze obcięły włosy, skróciły sukienki i włożyły spodnie. Nie zmienia to faktu, że repertuar miał swoją specyfikę. Wspominał o tym Gustaw Herling-Grudziński, wychowany w kieleckiej kamienicy na Sienkiewicza 52, pisząc o swojej matce:
„Była nałogową kinomanką i do dziś jeszcze pamiętam, że często mnie zostawiała samego w domu i pędziła do kina, a potem wracała zalana łzami, bo to była epoka, w której filmy były niesłychanie sentymentalne i dramatyczne i wyciskały bardzo łatwo łzy. Pamiętam na przykład, że oglądała chyba cztery razy film »Pożegnanie z bronią« z tej słynnej powieści Hemingwaya i rzeczywiście tonęła we łzach za każdym razem”.
Było gdzie w Kielcach szukać wzruszeń oraz fotograficznych inspiracji.

 

„Kinomaniak”, Jan Kłodawski, papier fotograficzny, 22,5 x 17 cm, Kielce, 1930

 

POWRÓT