Dziś przyjrzymy się zdjęciom wykonanym u progu nowej, dynamicznej epoki, gdy kobiety odrzuciły sztywne suknie, zastępując je luźniejszymi strojami. Jeszcze około 1914 roku eksponowanie publicznie przez damę nogi nad kostką byłoby uznane za „shocking”. Aktorka teatralna Zofia Ordyńska opisała przygodę, jaka spotkała właścicielkę krakowskiego hotelu „Pod Różą”, która większość czasu spędzała w Paryżu, „i oto pewnej niedzieli owa pani zjawiła się w kościele Mariackim w sukni skróconej co najmniej o jakieś piętnaście centymetrów, tak że odsłaniała nóżkę powyżej kostki. Szum się zrobił w kościele niesamowity, bo każdy chciał zobaczyć z bliska ten wybryk zagranicznej mody. Nawet damy z high-life’u zaczęły się niespokojnie wiercić i wychylać z ławek, już nie mówiąc o starszych paniusiach i dewotkach, które podniosły formalny alarm. Niektóre zaczęły wprost głośno wykrzykiwać, że to Sodoma i Gomora, że takich co to pokazują nogi nie wolno wpuszczać do Domu Bożego i że należy czym prędzej zawiadomić księdza prałata”.
Ale proces zmiany, wywołany ruchem emancypacyjnym i wojną światową, był nieodwracalny. Starsi załamywali ręce nad upadkiem obyczajów. Mieczysław Rościszewski, autor podręczników savoir-vivre'u, rozpaczał w Zwyczajach towarzyskich na początku lat 20.: „Dawne, prawdziwe damy zeszły na plan drugi i budzą szczerze współczucie tych, co jeszcze czuć umieją… Świat się przewrócił do góry nogami”. Nobliwi nauczyciele XIX-wiecznego bon tonu musieli przeżywać katusze, gdy nadciągnęła z Paryża prawdziwa burza – linia „Garçonne”, kiedy sukienki stały się węższe i krótsze, ledwo zakrywając kolana, by w górnej części stać się luźną bluzą do bioder i zarazem jednym z symboli „szalonych lat 20.”. Ale to miało nastąpić za chwilę.
Tymczasem zdjęcia pań dokumentują czas, gdy niedawne „shocking” stawało się normalnością – czas przełomu, o którym Witold Gombrowicz pisał we Wspomnieniach polskich: „Jakiż wspaniały był ten rok 1918-ty! Było to jakieś wzruszające budzenie się do nowego życia, pełne obietnic, druzgotanie tronów monarszych i sztywnych kołnierzyków, wąsów i przesądów »honorowych«, wolność ciała mieszająca się z wolnością ducha, pogrom tużurków, lakierek, wielkie rozprężanie się młodzieży witającej swój czas, wielki wiatr swobody, gdy kolana kobiece ukazywały się spod spódnic. Europa skrwawiona, ale już błyszcząca, wschodząca jak księżyc, nad do niedawna »prywislanskim« krajem, nad naszą gubernią”.
____________________________________
Fot. Prawdopodobnie koleżanki lub kuzynki Marii z Kleczewskich, żony Stanisława Durleja – kielczanina, legionisty I Brygady. Dar Krzysztofa Durleja.