Ogłoszenia matrymonialne

Muzealne foto-atelier

Fot. Trzy kobiety i dwóch mężczyzn na tle drzew, ok. 1920–1935, dar Wandy CzarneckiejBohaterem tej plenerowej fotografii z okresu międzywojennego jest szczęśliwiec, cieszący się atencją młodych dam. Wydaje się przy tym nieco nieobecnym, aby nie rzec dalece zdystansowanym wobec tak wyraźnych kobiecych zabiegów. Albo to może ktoś z rodziny lub artysta o wrażliwym sercu – tego nie wiemy. Z pewnością jednak jego pozycja była godną pozazdroszczenia i – puśćmy wodzę fantazji – kto wie, czy nie była efektem zgrabnego ogłoszenia matrymonialnego, jakie zaczęły święcić triumfy w nowej epoce.
W jednym z nich anonsowały się trzy kuzynki szukające mężów – dla sposobniejszego rozróżnienia określające się jako: blondynka, szatynka i brunetka – co stało się inspiracją dla tej opowieści.

Swoboda towarzyska, ale też chęć szukania bratniej duszy spowodowana samotnością z powodu wielu ofiar Wielkiej Wojny, skutkowała ogłoszeniami, jakie zapełniały kolumny nawet nobliwych dzienników. Dobry obyczaj zalecał przy tym „unikać frazesów i nonsensów, nie silić się na dowcipy”. Panie mogły zatem przeczytać takie oto anonse:

„Młody inżynier, sympatyczny, przyjacielski, poglądów radykalnych, idealistycznych, poszukuje na żonę, najchętniej skromną, biedną studentkę o pięknej duszy (i buziaku), możliwie niezależną”.

„Poszukuję kobiety oryginalnej, dzielnej fizycznie, niepozbawionej brawury czynów i zapatrywań, brzydzącej się nicością naszego towarzyskiego konwenansu, wolnej od balowej i kinomatograficznej psychozy, a kochającej przede wszystkiem tężyznę fizyczną i duchową, przestrzeń, słońce…”.

„Która z pań, zamożnych i niezależnych, o czysto ludzkich zasadach, pragnie mieć dozgonnego przyjaciela i poda przyjazną dłoń na dalszą drogę życia 26-letniemu kawalerowi, z bardzo dobrej szlacheckiej rodziny, bardzo przystojnemu, inteligentnemu szatynowi, ślicznej budowy, świetnie zakonserwowanemu – jako materiał na męża bez najmniejszego zarzutu, a który zawdzięczając wojnie pozostał w tyle poza swoją rodziną, jak stanowiskiem, tak i materjalnie”.

Z kolei filozof z Rzeszowa, z godną podziwu szczerością, szukał „niepozornej kobiety, zapewniającej jakiekolwiek utrzymanie – celem twórczości myślicielskiej, skierowanej ku odrodzeniu ludzkości”.

W oczekiwaniu na łaskawy odzew ze strony pań pozostaje jedynie zapowiedzieć, że fotografia w kolejnej odsłonie cyklu stanie się inspiracją dla prezentacji anonsów płci pięknej.

 

Fot. Trzy kobiety i dwóch mężczyzn na tle drzew, ok. 1920–1935, dar Wandy Czarneckiej

 

POWRÓT