Legenda o Sobodolu

Muzealne ciekawostki o Wiślicy

jezioro SobodółWiślica, wtopiona w arkadyjski krajobraz skalno-stepowy, czaruje widokiem kwitnących łąk, przez które wije się niespokojna, ale jakże piękna rzeka Nida. W przeszłości istniał tu zwyczaj nocnego, po rosie, wypasania koni. Miejscowi furmani puszczali gniade, kare i siwki na łąki, nie zawsze na swoje, czyniąc niejednemu właścicielowi szkodę. 

Pewnego razu furmana Leonka, który pasał nocą konie koło jeziora Sobodół, spotkała groźna przygoda. Niejeden wiśliczanin wskazywał, że czorty mają tam swoje siedlisko i miejsce to należy, szczególnie nocą, omijać. Leonek śmiał się z tego ludzkiego gadania i pasał konie, aż go popędził bies. 

Tej czerwcowej nocy księżyc świecił wyjątkowo jasno, było bardzo ciepło, rechotały żaby. Do rozmarzonego Leonka zbliżył się niespodziewanie duży pies z dzwoniącym łańcuchem i zaczął warczeć, wystawiając wielkie kły. Chłopiec bardzo się przestraszył, zobaczywszy pośród nocy groźną bestię. Furman szybko pojął, że to jest siła nieczysta i wpadł w panikę, gdy zwierz zaczął go wkoło okręcać łańcuchem, aż do samej szyi. Znów pomogła modlitwa. Gdy zły usłyszał „Boże, miej mnie w opiece grzesznego…”, szybko zaczął odkręcać łańcuch i z wielkim hukiem wpadł do Sobodolu.

Leonka nie ma już dawno na świecie, ale duchy nieczyste nadal grasują na wiślickich łąkach, nad wodą, szczególnie nocą. Gospodarze szukają czasem nie tylko koni, ale i zabłąkanych krów, które nie wracają z pastwiska. Śmierć zbratana z czortem nie tylko czyha tam na człowieka, ale i bydła nie oszczędzi.

 

Fot. Jezioro Sobodół

 

POWRÓT