Oto w głębinach materji przejrzystej
Światła, zjawił się rys trojga obręczy,
Równych w obwodzie, lecz barwy troistej.
Jeden z drugiego krąg, jak tęcza z tęczy
Zdał się odbity, a w trzecim pałało
Jak ogień, który z dwojga się wywnętrzy.
Słabą zaiste mową, nieudałą
Do moich myśli, te widzenia mącę
I nie wystarcza tutaj rzec: za mało!
Zarzewie wieczne, samo w sobie tkwiące,
Samo — pojętne, samo — pojmowane,
W tem się pojęciu własnem kochające!…
Na owem kole, które z siebie brane
Zda się promieniem z promienia odbitym,
Teraz oczyma mojemi przystanę.
W niem, ale własnym malowany świtem
Zjawił się twarzy człeczej wizerunek…
Źrenice w niego wpoiłem z zachwytem.
Jak geometra wykreśla rysunek
Na kwadraturę koła i zestawia
Z nieupewnionych danych swój rachunek,
Tak mnie zjawienie nowe zastanawia:
Podpatrzeć chciałem, jako się sprzymierza
Figura z kręgiem i jak się weń wjawia.
Lecz nie wystarczał lot ziemskiego pierza...
Wtem grom mię raził; myśl w cudo się grąży,
Czułem, że wola Jego w nią uderza.
Dalej fantazja moja nie nadąży.
— A już wtórzyła pragnieniu i woli
Jak koło, które w parze z kołem krąży,
Miłość, co wprawia w ruch słońce i gwiazdy.
Alighieri D., Raj (Pieśń 33 – fragm.), w: Boska komedia, tłum. E. Porębowicz, Warszawa 1909.