»Oto zwierz, co chwost ponosi kolczaty
Po górach, twierdze i zbroje druzgoce,
Wstrętnym oddechem zapowietrza światy«,
Rzekł Mistrz i skinął czarciemu wywłoce,
Ażeby do nas przybliżył się, skrzydły
Dźwignąwszy w górę ku samej opoce.
A owy zdrady pierwowzór obrzydły
Do brzegów tułów i głowę wypręża,
W dół opuszczając ogoniaste widły.
Twarz jego, niby twarz zacnego męża,
Ufność budziła składając się szczerze,
Lecz resztą cielska przypominał węża.
Łapy kosmate miał do pach jak zwierzę,
A boki jego, grzbiet i przepuklina
Były upstrzone w węzły i puklerze. (…)
Potwór nad próżnią wykręcał pośladek
I jadowity ogon rozszczypany
Widlasto w górę prężył jak niedźwiadek.
Wódz rzekł: »Tu z drogi naszej dla odmiany
Zboczymy, aby dostąpić do smoku,
Co się tam rozparł złośliwy i szczwany«.
Zaszliśmy zatem od prawego boku
I brzeżkiem uszli kroków dziesięcioro,
Strzegąc od żaru stóp swoich i wzroku.
Gdyśmy stanęli prawie nad potworą,
Widzę opodal lud, co obsiadł pole
Kaźni nad czarną schylony komorą.
»Ażebyś poznał wszystkie w tym tu kole
Duchom występnym naznaczone kary,
Idź naprzód«, rzekł Mistrz, »obacz ich niedolę.
Niech będą krótkie twoje z nimi gwary;
Ja zaś do zwierza podejdę i każę,
Aby nam podał swoje mocne bary«.
Zaczem sam jeden, by się nowej karze
Przyjrzeć, po rąbku siódmego koliska
Szedłem, gdzie owi siedzieli nędzarze.
Męczarnia łzami spod powiek im tryska.
Spojrzę, a każdy to rękoma strząsa
Żar, to się broni ogniom legowiska. (...)
Alighieri D., Piekło (Pieśń 17 – fragm.), w: Boska komedia, tłum. E. Porębowicz, Warszawa 1909.