Język i zwolna od nas w dal odpływał
Za zezwoleniem słodkiego lutnisty.
Wtem drugi, który w trop za nim przybywał,
Wierzchołka swego niewyraźnym sykiem
Wzrok nasz ku swemu zjawieniu pozywał.
Jak się zdarzyło z sycylijskim bykiem,
W którym — jak słuszna — naprzód zaznał kary
Samże Mistrz, co go odlał; skąd porykiem
Wydobywał się z wnętrza jęk ofiary,
Przez co spiżowy potwór zdał się życie
Mieć i męczony być wnętrznymi żary;
Tak tu nie mając ujścia, należycie
Z naturą ognia na gwarę ogniową
Zamieniało się potępieńca wycie.
Lecz skoro wyszedł głos płomienną głową
I drganie nadal takie, jak w przeprawie
Wziął od języka, tą nas witał mową
Duch z ognia: »O ty, do którego prawię,
Któryś przypomniał mi lombardzką stronę
Mówiąc: — Idź sobie, już cię tu nie bawię; —
Choć przyjście moje może jest spóźnione,
Nie przykrzyj sobie kęs pogwarzyć ze mną,
Gdy się nie przykrzy, patrzaj, mnie co płonę«. (...)
Alighieri D., Piekło (Pieśń 27 – fragm.), w: Boska komedia, tłum. E. Porębowicz, Warszawa 1909.