Wtem już pod góry przyszliśmy posadę.
Spojrzę, opoka takim pionem sterczy,
Że stopy po niej darmo piąć się rade.
Najdziksza między Turbiją a Lerici
Droga wyda się, że jak schody proście
Wstępuje wobec tej spadzistej perci.
I któż odgadnie, którędy tam dojście,
Wykrzyknął Wódz mój, zatrzymując kroku,
»Gdy komu pierze u ramion nie roście?«
A kiedy stał tak nachyliwszy wzroku
I badał drogę, ścieżki nieświadomy,
Mnie, którym patrzał po kamiennym stoku,
Zjawił się w lewo od ścieżyny stromej
Czet duchów; spojrzę, prosto ku nam kroczy
Tak wolno, że się wydał nieruchomy. (…)
Jak owce schodzą przez koszary bronę
Po jednej, po dwie i po trzy; niezwinne.
Postawające, w ziemię zapatrzone;
Co pierwsza czyni, za nią czynią inne;
Na grzbiet się kupią idącej na przodzie,
Nie wiedząc czemu, proste i niewinne,
Tak szli duchowie w onej świętej trzodzie,
Postępujący śladem przewodnika,
W licach wstydliwi i przystojni w chodzie.
Ledwie spostrzegli, że jasność promyka
Po prawej stronie mej cieniem się dzieli,
A cień złamany na krawędzi znika,
Zawahali się i w tył się cofnęli,
A wszyscy inni, którzy szli za niemi,
Nie wiedząc czemu, równie przystanęli. (...)
Alighieri D., Czyściec (Pieśń 3 – fragm.), w: Boska komedia, tłum. E. Porębowicz, Warszawa 1909.