Nowym pielgrzymom serce rwie się z łona,
Kiedy usłyszą za wiatru podmuchem
Dzwon, który, zda się, płacze dnia, co kona.
Nagle przestawszy dźwięki łowić uchem,
Ku marze oczy obracałem swoje,
Która o ciszę prosi dłoni ruchem.
Podeszła, w górę rąk podniosła dwoje,
Na wschód oczyma zbiegła, jakby chciała
Powiedzieć Bogu: O resztę nie stoję.
»Twórco światłości!« nabożnie powiała
Z ust jej piosenka tak słodkimi tony,
Że mi się prawie duch wyrywał z ciała.
Za nią chór cały korny i natchniony
Wtórował pieśni nabożnie i ładnie,
Oczy w niebieskie posławszy regiony. (...)
Jakby w czekaniu zejścia bożej rady
Ujrzałem kornie stojące zastępy:
W niebo wpatrzony tłum cichy i blady
I zlatującą na te muraw kępy
Parę aniołów, których miecz ogniście
Gorzał, złamany jednak był i tępy.
Jako więc świeżo rozpowite liście
Były ich szaty; zielonemi pióry
Trącane, wiały w ślad ich powłóczyście.
Jeden nad nami tuż, na skłonie góry,
A drugi spłynął na przeciwnym stoku:
Tak między siebie wzięli duchów chóry.
Jasne ich głowy lśniły na widoku:
Lecz że moc niższa w wyższej się wysili,
W tych blaskach omdlał hart mojego wzroku. (...)
Alighieri D., Czyściec (Pieśń 7 – fragm.), w: Boska komedia, tłum. E. Porębowicz, Warszawa 1909.