I gdy to wieszczkom wielki los się jawi
W chwili przedświtu, gdzie mrok już opada
Z gościńca, który wnet się rozjaskrawi,
W śnie moim wzeszła niewieścia szkarada,
Jękliwa w mowie, z wejrzeniem rozokiem,
Bez rąk, z nogami w kabłąk, w twarzy blada.
Wpiłem w nią oczy. Jak zwarzone mrokiem
Na słońcu taje zesztywniałe ciało,
Tak jej odtajał naprzód pod mym wzrokiem.
Język i postać prostowała całą,
Aż w małej chwili blade jej oblicze
Lubą miłości barwą pokraśniało.
A z rozchylonych warg takie słodycze
Pieśni wionęły, że ja w zachwycenie
Wpadłszy, już od niej odstąpić nie życzę. (…)
»Kto ona? Mów mi! Wirgili, Wirgili!«
Rzekła surowie: więc pełen posłuchu
W tę zacną wpatrzon, krok swój ku niej pili.
Ku tamtej ściągnął dłoń: szatę na brzuchu
Rozdarłszy, odkrył… wtem mię sen odleci
Od bijącego z jej łona zaduchu.
Dobry Wirgili do mnie: »Po raz trzeci
Wołam: wstań i chodź; pora ruszyć dalej
I szukać, kto nas o bramie oświeci«. (…)
Alighieri D., Czyściec (Pieśń 19 – fragm.), w: Boska komedia, tłum. E. Porębowicz, Warszawa 1909.