A duch radosny, co tak w świecie słynie,
Nagle mi błysnął w zachwycone oczy,
Właśnie jak słońce jarzące w rubinie.
W niebie uciecha z blaskiem się jednoczy
Jak tu z uśmiechem; za to tam w Gehennie
Im duch smutniejszy, tem się bardziej mroczy.
»Widzi Bóg«, mówię, »i tobie promiennie
Wid swój odsyła, duchu rajem syty;
Więc znasz pragnienia moje nieodmiennie.
Dlaczegoż głos twój, cieszący błękity
Wraz z pobożnymi ogniami na niebie,
Co z sześci skrzydeł wkładają habity,
Tak jest niełaskaw mej dusznej potrzebie?
Ja bym nie czekał twojego proszenia,
Gdybym tak samo umiał wnikać w ciebie«.
A na to były słowa jasnocienia:
»Największa z dolin, wody schłaniająca
Po oceanie co świat opierścienia,
Śród wrogich brzegów, przeciw biegu słońca
Tak się wydłuża, iż u wschodniej ściany
Południk czyni z widnokręgu końca.
Na tem wybrzeżu byłem ja chowany,
Wpół między Ebru u Makry strumykiem,
Który Genuę dzieli od Toskany.
Prawie pod jednym leżą południkiem
Buggia i gród mój, co nurt swej przystani
Widział krwawiący pod Rzymianów szykiem.
Folco mię zwali ziomkowie wsłuchani
W me pieśni; dziś mię sfera trzecia chowa:
Czem ona dla mnie wprzód, jam dziś jest dla niej.
Mniej rozgorzała córa Belusowa
Z duchem Sycheja i Kreuzy zwaśniona,
Niż ja, póki mi nie zsiwiała głowa.
Ni Rodopeja, niegdyś uwiedziona
Od Demofonta, ni Alcyd, gdy Joli
Obraz kochany zamknął w głębi łona.
Tutaj się cieszym, nie że nas nie boli
Wina, bo ta nam już się nie odzywa,
Ale że żyjem tak po bożej woli.
Tutaj nam jawią się najwyższe dziwa
Stworzone sztuką; poznajem ustroje,
Przez które wyższy świat na niższy wpływa.
Lecz by poczęte tu pragnienia twoje
Uciszyć pełną wiedzą doskonalej,
Dalszem cię jeszcze słowem zaspokoję.
Chcesz wiedzieć, kto się w tem światełku pali,
Które tu blisko swój płomień kołysze
Jak smuga światła w przeźroczystej fali?
Oto wiedz, że w niem przyucza się w ciszę
Raab pośród nas, a gwiazda Wenera
Najwyższe piętno na jej bycie pisze.
Do tego nieba, gdzie się cień opiera
Ziemią rzucany, pierwsza przed innemi
W chwale boskiego weszła Bohatera.
Bo należało dźwignąć ją z podziemi
Na jednę z tych sfer, ją, zwycięstwa znamię
Wywalczonego dłońmi złożonemi.
Ona to wsparła Jozuego ramię,
Kiedy dobywał sławnie ziemi świętej,
Nad którą papież dzisiaj rąk nie łamie.
Twój gród, od ducha pysznego poczęty,
Co pierwszy stanął przeciw Majestatu
I niekarnością wszczął świata lamenty,
Jest rozsadnikiem nieszczęsnego kwiatu,
Który obłąkał trzodę śród bezdroży,
Z pasterza wilka czyniąc na złe światu.
Więc Ewangelia i wielcy Doktorzy
W pogardzie; górą za to Dekretały,
Na których pismak swoje glossy mnoży.
Niemi się para papież, kardynały;
Do Nazaretu ich myśl nie popłynie,
Gdzie archanielskie skrzydła powiewały.
To też Watykan i inne świątynie
Rzymu, które się zmieniły w cmentarną
Sadybę Piotra świętego drużynie,
Rychło się z tego nierządu wygarną. (…)
Alighieri D., Raj (Pieśń 9 – fragm.), w: Boska komedia, tłum. E. Porębowicz, Warszawa 1909.