I zda się gwiazdą, która z drogi zboczy,
Tylko że tamta, w miarę jak się zniża,
Gaśnie, a ta trwa ani się nie mroczy,
Tak porzuciwszy prawe ramię krzyża,
Od konstelacji, gdzie mieszka, jak strzała
Do stóp krzyżowych zbiegła iskra chyża.
Ni się od wstęgi perła odrywała:
Z bieli jarzącej swój ognik wyłoni
I jak za płytą alabastru pała.
Potem się ku mnie jak Anchiz przykłoni
Wedle powieści poety, tą chwilą,
Gdy syna ujrzał na Elizjum błoni.
»O ty, krwi moja, obsypana tylą
Łask bożych, komuż tak szczęśnie jak tobie
Po dwakroć wrota niebios się odchylą?« (…)
»Szczepie mój miły, że tu wnet zawitasz,
Czekałem. Jam jest twego rodu korzeń«.
Tak począł mówić niebieski dygnitarz.
Ten, który żyjąc śród padolnych stworzeń,
Dał ci nazwisko i sto lat z okładem
Już błądzi w pierwszym kręgu upokorzeń,
Był synem moim, a twoim pradziadem;
Słuszna, żebyś mu w tej ciężkiej przygodzie
Modłami rajski wypraszał dyjadem. (…)
Alighieri D., Raj (Pieśń 15 – fragm.), w: Boska komedia, tłum. E. Porębowicz, Warszawa 1909.