Patrzę, po szczeblach zstępuje drużyna
Świetlana: rzekłbyś, że w swe kształty bierze
Wszelaką jasność, co się w niebie wszczyna.
Jak kawki, nocne porzuciwszy leże,
Swoim zwyczajem kupiąc się u sioła,
Aby się rozgrzać, potrząsają pierze;
Te odlatują, by nie wrócić zgoła,
Te, skąd wzleciały, ściągają powrotem,
Inne na miejscu zataczają koła:—
Takim przede mną wzlatywały lotem
Gromadnie owe migotliwe roje,
Aż na swych szczeblach przystanęły potem.
Wtem duch najbliższy mnie w cudowne stroje
Przejasnych blasków ubrał się od razu:
Snać chciał okazać mi kochanie swoje.
Lecz ta, od której czekałem rozkazu
Słów czy milczenia, scichła nieruchoma,
Więc ja wbrew chęci stałem bez wyrazu. (…)
Alighieri D., Raj (Pieśń 21 – fragm.), w: Boska komedia, tłum. E. Porębowicz, Warszawa 1909.