»Zstąpił-li w smutną tę jamę ślimaczą
Kto z duchów, które pierwszy stopień winy
Pragnieniem nieba beznadziejnem płaczą?«
Tak pytam, a Wódz: »Śród naszej drużyny
Niewielu tylko wolność otrzymało
Deptać te oto podziemne ścieżyny. (…)
To są najgłębsze, najczarniejsze ciemnie,
Najdalsze nieba, gdzie trwa źródło ruchu;
Dobrze znam drogę, miejże ufność we mnie.
Ten staw okropny, siedziba zaduchu,
Twierdzę boleści dzierży pośród fali;
Teraz tam wkroczym z wielkim gniewem w duchu«.
Już nie pamiętam, co powiadał dalej;
Wszystką uwagę ściągnąłem do góry
Ku szczytom wieży, co się krwawo pali
I gdzie od razu nad ponsowe mury
Trzy krwawe Furje wyrosły pospołu:
Kobiece kształty miały i postury,
Zielenią gadów opasane w połu;
Z żmij i padalców ukręcone bicze
Za włos pokładły surowemu czołu.
A on, co znał już obrzydłe oblicze
Służebnic pani wieczystego jęku,
»Patrz«, wołał, »oto Erynnie zbrodnicze.
Oto Megera, ta po lewym ręku;
W prawo Alekto wyje; Tyzyfony
Kształt w środku widzisz«. Zmilkł i stał bez dźwięku.
Spojrzę, pierś sobie drą własnymi szpony
I w dłonie klaszczą i jęczą; ja cały
Drżę, do Poety boku przytulony. (...)
Alighieri D., Piekło (Pieśń 9 – fragm.), w: Boska komedia, tłum. E. Porębowicz, Warszawa 1909.